W punktacji spokojnie prowadzi Sebastian Vettel. Wydaje się, że trzykrotny mistrz świata pewnie zmierza po czwarty z rzędu tytuł. Rywale próbują podgryzać Red Bulla, ale granatowy samochód regularnie dojeżdża do mety na wysokich pozycjach. Ale austriacka ekipa nie jest już tak dominującą siłą jak w nudnym sezonie 2011.
W kwalifikacjach raz za razem pole position zdobywają kierowcy Mercedesa, a w niedzielnych wyścigach dobrym tempem popisują się Fernando Alonso z Ferrari czy Kimi Raikkonen z Lotusa.
Ale to Vettel prezentuje najbardziej wyrównaną formę. W dziewięciu Grand Prix najgorszą pozycją Niemca na mecie były dwie czwarte lokaty, w Chinach i Hiszpanii. Zgarnął już cztery zwycięstwa, a byłoby jeszcze lepiej, gdyby nie defekt skrzyni biegów na Silverstone – to jedyny wyścig, w którym Vettel nie punktował. Wypracował sobie tak dużą przewagę, że niezależnie od wyniku na Hungaroringu, pozostanie liderem MŚ przez całe sierpniowe wakacje.
Dla Alonso i Raikkonena, zajmujących drugie i trzecie miejsce, dobre wyniki w Grand Prix Węgier to ostatnia nadzieja na pozostanie w wyścigu o tytuł. Swoich szans mogą upatrywać nie tylko w niekorzystnej dla Vettela statystyce – Hungaroring to jeden z nielicznych torów, na których kierowca Red Bulla nigdy nie stał na najwyższym stopniu podium. Od węgierskiego wyścigu Pirelli zmienia charakterystykę opon, co może – choć nie musi – ułatwić zadanie ekipom Lotusa i Ferrari.
Zmiana warunków gry w trakcie sezonu to wydarzenie bez precedensu, ale po licznych usterkach ogumienia podczas Grand Prix Wielkiej Brytanii nie można było postąpić inaczej. Co prawda zespoły nie stosowały się do zaleceń Pirelli przy dobieraniu takich parametrów jak ciśnienie w kołach, a także zakładały asymetryczne opony na odwrót (lewe na prawe i odwrotnie), ale włoska firma i tak postanowiła zmodyfikować swoje produkty.