Formuła 1: Na nowych oponach

Niedzielna Grand Prix Węgier to półmetek sezonu, ostatni wyścig przed wakacyjną przerwą.

Publikacja: 24.07.2013 20:02

Formuła 1: Na nowych oponach

Foto: AFP

W punktacji spokojnie prowadzi Sebastian Vettel. Wydaje się, że trzykrotny mistrz świata pewnie zmierza po czwarty z rzędu tytuł. Rywale próbują podgryzać Red Bulla, ale granatowy samochód regularnie dojeżdża do mety na wysokich pozycjach. Ale austriacka ekipa nie jest już tak dominującą siłą jak w nudnym sezonie 2011.

W kwalifikacjach raz za razem pole position zdobywają kierowcy Mercedesa, a w niedzielnych wyścigach dobrym tempem popisują się Fernando Alonso z Ferrari czy Kimi Raikkonen z Lotusa.

Ale to Vettel prezentuje najbardziej wyrównaną formę. W dziewięciu Grand Prix najgorszą pozycją Niemca na mecie były dwie czwarte lokaty, w Chinach i Hiszpanii. Zgarnął już cztery zwycięstwa, a byłoby jeszcze lepiej, gdyby nie defekt skrzyni biegów na Silverstone – to jedyny wyścig, w którym Vettel nie punktował. Wypracował sobie tak dużą przewagę, że niezależnie od wyniku na Hungaroringu, pozostanie liderem MŚ przez całe sierpniowe wakacje.

Dla Alonso i Raikkonena, zajmujących drugie i trzecie miejsce, dobre wyniki w Grand Prix Węgier to ostatnia nadzieja na pozostanie w wyścigu o tytuł. Swoich szans mogą upatrywać nie tylko w niekorzystnej dla Vettela statystyce – Hungaroring to jeden z nielicznych torów, na których kierowca Red Bulla nigdy nie stał na najwyższym stopniu podium. Od węgierskiego wyścigu Pirelli zmienia charakterystykę opon, co może – choć nie musi – ułatwić zadanie ekipom Lotusa i Ferrari.

Zmiana warunków gry w trakcie sezonu to wydarzenie bez precedensu, ale po licznych usterkach ogumienia podczas Grand Prix Wielkiej Brytanii nie można było postąpić inaczej. Co prawda zespoły nie stosowały się do zaleceń Pirelli przy dobieraniu takich parametrów jak ciśnienie w kołach, a także zakładały asymetryczne opony na odwrót (lewe na prawe i odwrotnie), ale włoska firma i tak postanowiła zmodyfikować swoje produkty.

Próbowano tak postąpić wcześniej, ale potrzebna była jednogłośna zgoda wszystkich zespołów. Ferrari, Lotus i Force India, które dość dobrze wykorzystywały ogumienie w specyfikacji na sezon 2013, sprzeciwiały się zmianom. Teraz jednomyślność nie jest potrzebna, bo po wydarzeniach z Silverstone modyfikacje zostały narzucone przez władze sportu, które motywują ich wprowadzenie względami bezpieczeństwa. W takiej sytuacji zespoły nie mają nic do powiedzenia.

Choć Ferrari i Lotus początkowo sprzeciwiały się zmianom, upatrując w tegorocznych oponach szansy na nawiązanie skutecznej walki z Red Bullem, to wprowadzone przez Pirelli modyfikacje mogą im pomóc w odrabianiu strat. Mistrzowie świata, a także dominujący w kwalifikacjach, na pojedynczych okrążeniach Mercedes, na polu oszczędzania ogumienia ustępują czerwonym i czarnym samochodom Alonso czy Raikkonena. Pozostawiono miękkie, ulegające szybszemu zużyciu mieszanki i to jest dobra wiadomość dla obu byłych mistrzów.

Raikkonen swoje jedyne tegoroczne zwycięstwo odniósł właśnie dzięki oszczędzaniu opon. W GP Australii wykonał o jeden zjazd do boksu mniej, a od GP Węgier taka taktyka będzie jeszcze bardziej skuteczna, bo w następstwie incydentu z Nurburgringu zmniejszono dopuszczalną prędkość na pasie serwisowym. Podczas GP Niemiec niedokręcone koło odpadło w alei serwisowej od samochodu Marka Webbera i uderzyło operatora kamery TV, łamiąc mu obojczyk i żebra.

Zdaniem władz sportu odpowiednią reakcją na ten przykry wypadek jest wyrzucenie przedstawicieli mediów z pasa serwisowego (odpowiednie uprawnienia posiadało jedynie sześciu operatorów kamer i tyluż fotoreporterów) oraz zmniejszenie dopuszczalnej prędkości ze 100 do 80 km/godz. Powinno się raczej pomyśleć o lepszym systemie zabezpieczania kół albo o takim systemie kar, który na dobre wymusiłby na zespołach stosowanie procedur zapobiegających odjechaniu ze stanowiska z niedokręconym kołem. Wykluczenie obu samochodów byłoby dobrym pomysłem, bo wlepiony Red Bullowi mandat w wysokości 30 000 euro nie robi na ekipie żadnego wrażenia – wszak to mniej niż 0,00016% jej szacowanego rocznego budżetu.

Tak czy inaczej, od GP Węgier zespoły i kierowcy nie tylko muszą się oswoić z nowymi oponami, ale też uwzględnić przy doborze strategii fakt, że zjazd do boksu będzie teraz trwał dłużej o około 4-5 sekund. Niby to mało, ale w ostatnich dwóch wyścigach różnice na mecie między pierwszą dwójką wynosiły po jednej sekundzie. Pokusa wykonania dwóch pit stopów zamiast trzech będzie więc duża.

W punktacji spokojnie prowadzi Sebastian Vettel. Wydaje się, że trzykrotny mistrz świata pewnie zmierza po czwarty z rzędu tytuł. Rywale próbują podgryzać Red Bulla, ale granatowy samochód regularnie dojeżdża do mety na wysokich pozycjach. Ale austriacka ekipa nie jest już tak dominującą siłą jak w nudnym sezonie 2011.

W kwalifikacjach raz za razem pole position zdobywają kierowcy Mercedesa, a w niedzielnych wyścigach dobrym tempem popisują się Fernando Alonso z Ferrari czy Kimi Raikkonen z Lotusa.

Pozostało 89% artykułu
SPORT I POLITYKA
Wielki zwrot w Rosji. Wysłali jasny sygnał na Zachód
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
SPORT I POLITYKA
Igrzyska w Polsce coraz bliżej? Jest miejsce, data i obietnica rewolucji
SPORT I POLITYKA
PKOl ma nowego, zagranicznego sponsora. Można się uśmiechnąć
rozmowa
Radosław Piesiewicz dla „Rzeczpospolitej”: Sławomir Nitras próbuje zniszczyć polski sport
Materiał Promocyjny
Big data pomaga budować skuteczne strategie
Sport
Kontrolerzy NIK weszli do siedziby PKOl
Materiał Promocyjny
Polscy przedsiębiorcy coraz częściej ubezpieczeni