– Doping jest we wszystkich sportach – mówili senatorowie Jean-Philippe Humbert i Jean-Jacques Lozach, przedstawiając wyniki prac komisji, analizującej skuteczność walki z niedozwolonym wspomaganiem.
Załącznik do tego raportu, dotyczący powtórnego badania próbek z Tour de France 1998, nie ujawnia nazwisk. Ale podanych tam detali wystarczy, by przypisać je do 30 kolarzy.
Wyniki testów są podzielone na niepozostawiające wątpliwości co do obecności EPO i na podejrzane. Są na liście m.in. trzej najlepsi w tamtym wyścigu: Marco Pantani, Jan Ullrich, Bobby Julich, co żadną rewelacją nie jest, bo pierwszego łapano jeszcze przed śmiercią w 2004 r., a dwaj pozostali się przyznali. Podobnie jest z Mario Cipollinim, o którym wiadomo, że był klientem Eufemiano Fuentesa. Nazwisko Laurenta Jalaberta wyciekło z raportu jeszcze przed startem tegorocznego Touru, dopingował się też m.in. Jacky Durand. Nie ma na liście Dariusza Baranowskiego, 12. w Tourze 1998.
Z wcześniej niełapanych, a ważnych postaci kolarstwa jest m.in. Erik Zabel, który wygrał w 1998 r. klasyfikację punktową, i Abraham Olano, dziś jeden z organizatorów Vuelta Espana oraz Stuart O'Grady, który nagle zakończył karierę tuż po tegorocznym Tourze, a wczoraj przyznał się, że brał EPO przed TdF 1998. Jak zapewnia, zrobił to tylko raz. Nie oszukiwał w igrzyskach w 2004 r., gdy zdobył złoto na torze, ani w wygranym Paryż–Roubaix 2007. 40-letni Australijczyk mówi, że rodzicom przyznał się do dopingu z 1998 r. dopiero trzy dni temu.
Szkoda, że inni sportowcy, o których senatorowie tylko napomknęli, nie będą mieli takich chwil wstydu, choć uczciwsi od O'Grady'ego nie byli.