Pierwszy raz od złotych lat polskiego pływania jedziemy na ogólnoświatową imprezę tak liczną drużyną, z czterema kandydatami do medali. Konrad Czerniak ma szansę na podium w delfinie i kraulu, w życiowej formie jest delfinista Paweł Korzeniowski, Radosław Kawęcki jest faworytem w stylu grzbietowym, a Mateusz Sawrymowicz, były mistrz świata na 1500 m dowolnym, nigdy nie był nastawiony równie bojowo. Pozostała jedenastka to głównie młodzi zawodnicy debiutujący na międzynarodowych zawodach.
Pływacy muszą udowodnić, że wpisanie ich sportu na ministerialną listę dziewięciu dyscyplin priorytetowych miało sens. Po nieudanym Londynie wielu zawodników straciło stypendia i dodatki, a pływanie to w tych warunkach drogie hobby. Polska czołówka głowiła się, jak za stypendium ze związku opłacić mieszkanie i pukała do potencjalnych sponsorów z prośbą o odżywki, stroje, bilety na obozy.
Ucieczka do Niemiec
Ile kosztuje trening pływacki bez wsparcia związku, przekonała się ostatnio Katarzyna Baranowska, była mistrzyni Europy w stylu zmiennym, która postanowiła wrócić do sportu wyczynowego po czterech latach przerwy. Bez wsparcia ze związku (na te trzeba zasłużyć wynikami) na treningi wydawała miesięcznie około 10 tys. zł, i to przy programie minimum – bez trenera, odnowy i badań.
Po kilku miesiącach walki o sponsorów wyjechała do Niemiec. W Solingen płaci już tylko za mieszkanie i jedzenie – trenera i pływalnię zapewnia jej klub. Dziś sponsora nie ma nawet Paweł Korzeniowski, którego nazwisko marketingowcy pozycjonują najwyżej. O kontraktach ze złotych czasów, kiedy Otylia Jędrzejczak reklamowała sieć komórkową Idea (dzisiejsze Orange), nikt już nie pamięta.
Mateusz Sawrymowicz, który do swojej kariery podchodzi biznesowo i jako jedyny zatrudnia menedżera, przyznaje, że może liczyć głównie na umowy barterowe. Kryzys i brak sukcesów zrobiły swoje. Sam opłaca np. dietetyka, bo uważa, że kiedy trzeba wyrwać światu setne sekundy, liczy się każdy ruch i każda kaloria.