Wszyscy zgadzają się w jednym – zwycięstwo syndykatu Oracle w 2010 roku na wodach koło Walencji zmieniło Puchar Ameryki na lata, może na zawsze. Syndykatem rządzi miliarder Larry Ellison, szef Oracle Corp., nr 3 na liście najbogatszych Amerykanów. Wygrał, dostał więc prawo do wyznaczenia miejsca i reguł rozgrywania kolejnego, 34. Pucharu Ameryki. Wybrał Zatokę San Francisco i wielkie 72-stopowe (czyli 22-metrowe) katamarany. Specyfikacja klasy AC72 rzeczywiście robi wrażenie: maszt wysoki na 40 m, główny żagiel-skrzydło o powierzchni 260 m kw., gennaker 320 m kw., zanurzenie do 4,4 m, 11 członków załogi, waga całości prawie 6 ton, prędkość maksymalna – ok. 45 węzłów.
To już nie tyle łodzie wyścigowe, ale fruwające nad wodą na specjalnych hydropłetwach bolidy wypełnione technologią od dziobu po rufę. Oficjalnie koszt przygotowania ekipy do regat szacowano na 100-150 mln dolarów, nieoficjalnie mówi się o kwotach dwa razy większych.
Miało być widowisko żeglarskie na miarę XXI wieku, działające na wyobraźnie milionów ludzi, zwłaszcza tych młodszych, miały być setki tysięcy widzów na wybrzeżu i relacje telewizyjne na całym świecie. Na razie jest więcej zamieszania i konsternacji.
Mówi się, że pierwotna przyczyna to wielkie ego Larry'ego Ellisona. Za jego decyzjami poszły bowiem takie skutki: koszty zamiast zmaleć – wzrosły. Bezpieczeństwo regat gwałtownie spadło, bo ekstremalne naprężenia i osiągi katamaranów przekroczyły wyobraźnię projektantów. Podczas testów jachty wywracały się, łamały, drobne uszkodzenia stały się częścią każdego wyjścia na wodę. Zniknęło dawne żeglarstwo na łódkach jednokadłubowych, w którym najbardziej liczyło się rzemiosło match-racingowe, taktyka, spryt sternika, zgranie załogi, walka burta w burtę. Jest wielka szybkość i mała zwrotność.
W końcu doszło do największej tragedii: w maju po wywrotce i pęknięciu katamaranu szwedzkiego teamu Artemis zginął uwięziony pod szczątkami Brytyjczyk Andrew Simpson, mistrz olimpijski w klasie Star, wielka postać światowego żeglarstwa. Ta katastrofa kazała raz jeszcze zmodyfikować procedury bezpieczeństwa, członkowie załogi dostali nawet hełmy i aparaty do oddychania pod wodą, ale nawet wtedy rywale nie przestali kwestionować zmian regulaminów, bo poprawki, wedle skarżących, faworyzowały innych.