Cykl Grand Prix to najbardziej prestiżowe rozgrywki żużlowe, ale zawody zwykle nie odbywają się w wielkich miastach. W tym roku żużlowcy ścigali się lub będą to robić jedynie w trzech stolicach – Pradze, Kopenhadze i Sztokholmie. Doliczyć do tego można jeszcze stolicę Walii Cardiff, gdzie odbyło się GP Wielkiej Brytanii.
Ta sytuacja wynika głównie z faktu, że żużel nie jest w świecie popularny, a mniejsze miejscowości są tańsze. Jednak organizator cyklu, brytyjska firma BSI, próbuje wkraczać także do dużych miast. Na jej celowniku znalazły się Los Angeles, Moskwa, Londyn czy Warszawa. Zawody w stolicy Polski miałyby odbyć się na Stadionie Narodowym.
Rozmowy na ten temat prowadzone są od dawna i wiele wskazuje na to, że wkrótce zostanie osiągnięte porozumienie. Organizacja GP Polski w Warszawie byłaby kosztownym przedsięwzięciem. Najwięcej pracy będzie wymagało przygotowanie toru. Granitowa nawierzchnia, usypana z ponad 2300 ton kruszywa, potrzebuje około dziesięciu dni, by się uleżeć. Tym samym stadion musi zostać wynajęty na dwa tygodnie, wliczając w to wieczór wyścigów i czas potrzebny na uprzątnięcie obiektu po zawodach.
Sam koszt dzierżawy wynosić będzie około pół miliona złotych. Drugie tyle trzeba doliczyć na zakup i wysypanie kruszywa oraz stworzenie parku maszyn. Dochodzi jeszcze jedna, najważniejsza inwestycja – wykupienie licencji na organizację zawodów od BSI. Jej cena to około 3 miliony złotych (tyle płaci Gorzów Wielkopolski). Całość kosztów powinna zamknąć się w kwocie 5 milionów złotych, uwzględniając niespodziewane wydatki.
Polski Związek Motorowy mimo wszystko wierzy, że organizacja GP przyniesie dochód. Stadion Narodowy pomieści 58 500 osób. Od tego należy odjąć dolne rzędy, które przez dmuchane bandy będą miały ograniczoną widoczność. Nawet jeśli na GP Polski w Warszawie przyjdzie 50 tys. kibiców, a każdy wyda na bilet średnio 120 złotych – zysk z biletów wyniesie milion złotych.