Okrojone regaty challengerów, czyli Louis Vuitton Cup, za nami, czas na finał, który też trudno uznać za wielkie święto żeglarstwa. Odnotować jednak trzeba: w sobotę w Zatoce San Francisco zaczyna się 34. Puchar Ameryki. Startują obrońcy srebrnego dzbanka, Oracle Team USA oraz Emirates Team New Zealand, challenger. Maszyny wyścigowe to naładowane techniką po czubek masztu 72-stopowe katamarany ze sztywnymi żaglami-skrzydłami. Pierwszego dnia przewidziano dwa wyścigi, w niedzielę także dwa i tak, niekiedy z jednodniowymi przerwami, aż do wyłonienia zwycięzcy, najpóźniej 21 września.
Na tablicy wyników nie ma jednak remisu. Wynik przed startem brzmi TNZ: 0, Oracle: -2. Oznacza to tyle, że katamaran amerykański, aby obronić trofeum musi wygrać 11 wyścigów, jego rywalom wystarczy 9 zwycięstw.
To jedna z kilku kar, jaką międzynarodowe jury po czterech tygodniach śledztwa ukarało syndykat amerykańskiego miliardera Larry'ego Ellisona (Oracle Corp.) jeszcze za winy z czasów przygotowań do finału.
W 162-letniej historii regat o Puchar Ameryki jeszcze tego nie widziano: odjęcie punktów, wyrzucenie ze składu zespołu trzech żeglarzy, w tym jednego kluczowego, dyskwalifikacja na 4 wyścigi dla czwartego członka ekipy i nagana dla piątego, wreszcie 250 tys. dolarów grzywny.
Wszystko za nielegalne modyfikacje 45-stopowych prototypów katamaranów, które były używane w regatach przygotowawczych (America's Cup World Series) na początku obecnego i w zeszłym roku. Główną winę ponosi Dirk de Ridder, osoba odpowiadająca ostatnio za obsługę głównego żaglo-skrzydła w podstawowym katamaranie Teamu Oracle. Do współpracy wziął Bryce'a Ruthenberga i Andrewa Walkera z załogi lądowej. To trójka, która dostała pełny zakaz dalszej pracy przy regatach.