Mamma mia, Vettel!

Pięć lat temu na torze Monza Sebastian Vettel odniósł swoje pierwsze zwycięstwo w karierze. W kolejnych czterech sezonach dorzucił jeszcze trzydzieści wygranych Grand Prix i trzy mistrzowskie tytuły. W tym roku czwarty laur z rzędu jest już niemal pewny.

Publikacja: 07.09.2013 18:30

Mamma mia, Vettel!

Foto: AFP

Mikołaj Sokół z Mediolanu

Jutro lider klasyfikacji mistrzostw świata po raz 40. w karierze ustawi swój samochód na pole position. Tyły osłaniać będzie mu zespołowy partner Mark Webber, a od niesionych dopingiem włoskich kibiców zawodników Ferrari oddzielać go będzie także rewelacyjny w sesji kwalifikacyjnej Nico Hulkenberg z Saubera. Nic, tylko popędzić po szóste w tym sezonie zwycięstwo, po którym rywale będą potrzebowali cudu, żeby pozbawić Niemca czwartego z rzędu mistrzowskiego tytułu.

Pięć lat temu Vettel startował jeszcze w słabej ekipie Toro Rosso i sensacyjne zwycięstwo na Monzy odniósł przede wszystkim dzięki pogodzie: w sobotę i niedzielę padał deszcz, który porządnie namieszał w stawce. Ówczesny sprzymierzeniec może w niedzielę stać się wrogiem – na suchym torze kierowca Red Bulla nie powinien mieć problemów z utrzymaniem prowadzenia do mety, ale prognoza pogody jest niepewna. W deszczu wszystko może się zdarzyć, na co oczywiście liczą rywale Niemca.

Kierowcom Ferrari nie pomogła gigantyczna, kilkunastometrowa flaga z godłem Scuderii, rozwinięta przez kibiców na głównej trybunie. Zespół próbował w kwalifikacjach wszystkiego: Felipe Massa miał rozpocząć ostatnie mierzone okrążenie przed Fernando Alonso, „holując” lidera ekipy w swoim tunelu aerodynamicznym przez pierwszą część okrążenia. Mniejszy opór za poprzedzającym autem miał umożliwić Hiszpanowi uzyskanie lepszego czasu. Plan nie wypalił, bo w ferworze walki doszło do drobnego nieporozumienia. „Jest za daleko!” – skarżył się Hiszpan przez radio, a potem ironicznie skomentował taktykę zespołu, wspominając coś o „geniuszach” i dodając typowo włoskie „Mamma mia!”. Nie dość, że nie udało mu się zagrozić duetowi Red Bulla, to jeszcze przegrał z mającym mu pomagać Massą i jutro ustawi się na piątym polu startowym.

To i tak lepszy wynik niż w przypadku dwóch innych czołowych zawodników, zajmujących aktualnie trzecią i czwartą lokatę w mistrzostwach. Lewis Hamilton oraz Kimi Raikkonen nie weszli nawet do pierwszej dziesiątki i wystartują odpowiednio z 12. i 11. pola. Marną pociechą jest dla nich fakt, że w przeciwieństwie do pierwszej dziesiątki nie są zobligowani regulaminem do startu na tych samych oponach, z których korzystali w finałowej odsłonie kwalifikacji. Dowolny wybór ogumienia to oczywiście plus dla nich, ale nie na tyle duży, żeby liczyć na włączenie się do walki o zwycięstwo czy przynajmniej podium.

Hamilton nie wszedł do finału kwalifikacji po tym, jak w decydującej próbie przeszkodził mu Adrian Sutil, który za blokowanie został przez sędziów ukarany cofnięciem o trzy pozycje na starcie. – I tak jechałem [w czasówce] jak idiota – skomentował kierowca Mercedesa, który w poprzednich czterech wyścigach za każdym razem zdobywał pole position. Z kolei Raikkonen stwierdził, że z jego Lotusa nie dało się wyciągnąć nic więcej. Fin negocjuje z zespołem Ferrari, ale jego powrót do ekipy, w której zdobył w 2007 roku swój jedyny mistrzowski tytuł, nie będzie prostą sprawą. Przeszkodą jest zespołowy status Alonso: Hiszpan ma w kontrakcie zagwarantowany status lidera ekipy, a Raikkonen na pewno nie zgodzi się na rolę pomagiera.

Wobec błędów i słabej postawy najgroźniejszych rywali, Vettel może już mrozić szampana – zarówno jeśli chodzi o wyniki Grand Prix Włoch, jak i całego sezonu. Formuła 1 potrafi być nieprzewidywalna, ale jeśli Niemiec zwycięży na Monzy, to będzie mógł nawet opuścić dwa z siedmiu pozostających do końca roku wyścigów, a i tak żaden z rywali nie będzie w stanie odebrać mu prowadzenia w punktacji.

Powody do narzekania na zachowanie rywali miał nie tylko Hamilton, ale także Kuba Giermaziak. W kwalifikacjach Porsche Supercup kierowcy Verva Racing Team przeszkodził zdobywca pole position, Nicki Thiim. – Zablokował mnie na początku mojego okrążenia – mówił Polak. – Domyślam się jednak, że sędziowie tego nie dostrzegli. Ostatnie kółko przejechałem poprawnie i to wystarczyło na czwarte pole startowe. W tym sezonie nie startowałem niżej niż z czwartej pozycji. Średnią mamy dobrą, ale liczyłem, że tutaj będziemy stać w pierwszym rzędzie.

Robert Lukas wywalczył jedenaste pole startowe, a trzeci z Polaków, Patryk Szczerbiński, uzyskał 22. rezultat w stawce 26 kierowców. Wyścig Porsche Supercup odbędzie się tradycyjnie przed Grand Prix Formuły 1.

Sport
Witold Bańka dla "Rzeczpospolitej": Iga Świątek i Jannik Sinner? Te sprawy dały nam do myślenia
Materiał Promocyjny
Koszty leczenia w przypadku urazów na stoku potrafią poważnie zaskoczyć
Sport
Kiedy powrót Rosji na igrzyska olimpijskie? Kandydaci na szefa MKOl podzieleni
Sport
W Chinach roboty wystartują w półmaratonie
Sport
Maciej Petruczenko nie żyje. Znał wszystkich i wszyscy jego znali
Sport
Czy igrzyska staną w ogniu?