Mikołaj Sokół z Mediolanu
Jutro lider klasyfikacji mistrzostw świata po raz 40. w karierze ustawi swój samochód na pole position. Tyły osłaniać będzie mu zespołowy partner Mark Webber, a od niesionych dopingiem włoskich kibiców zawodników Ferrari oddzielać go będzie także rewelacyjny w sesji kwalifikacyjnej Nico Hulkenberg z Saubera. Nic, tylko popędzić po szóste w tym sezonie zwycięstwo, po którym rywale będą potrzebowali cudu, żeby pozbawić Niemca czwartego z rzędu mistrzowskiego tytułu.
Pięć lat temu Vettel startował jeszcze w słabej ekipie Toro Rosso i sensacyjne zwycięstwo na Monzy odniósł przede wszystkim dzięki pogodzie: w sobotę i niedzielę padał deszcz, który porządnie namieszał w stawce. Ówczesny sprzymierzeniec może w niedzielę stać się wrogiem – na suchym torze kierowca Red Bulla nie powinien mieć problemów z utrzymaniem prowadzenia do mety, ale prognoza pogody jest niepewna. W deszczu wszystko może się zdarzyć, na co oczywiście liczą rywale Niemca.
Kierowcom Ferrari nie pomogła gigantyczna, kilkunastometrowa flaga z godłem Scuderii, rozwinięta przez kibiców na głównej trybunie. Zespół próbował w kwalifikacjach wszystkiego: Felipe Massa miał rozpocząć ostatnie mierzone okrążenie przed Fernando Alonso, „holując” lidera ekipy w swoim tunelu aerodynamicznym przez pierwszą część okrążenia. Mniejszy opór za poprzedzającym autem miał umożliwić Hiszpanowi uzyskanie lepszego czasu. Plan nie wypalił, bo w ferworze walki doszło do drobnego nieporozumienia. „Jest za daleko!” – skarżył się Hiszpan przez radio, a potem ironicznie skomentował taktykę zespołu, wspominając coś o „geniuszach” i dodając typowo włoskie „Mamma mia!”. Nie dość, że nie udało mu się zagrozić duetowi Red Bulla, to jeszcze przegrał z mającym mu pomagać Massą i jutro ustawi się na piątym polu startowym.
To i tak lepszy wynik niż w przypadku dwóch innych czołowych zawodników, zajmujących aktualnie trzecią i czwartą lokatę w mistrzostwach. Lewis Hamilton oraz Kimi Raikkonen nie weszli nawet do pierwszej dziesiątki i wystartują odpowiednio z 12. i 11. pola. Marną pociechą jest dla nich fakt, że w przeciwieństwie do pierwszej dziesiątki nie są zobligowani regulaminem do startu na tych samych oponach, z których korzystali w finałowej odsłonie kwalifikacji. Dowolny wybór ogumienia to oczywiście plus dla nich, ale nie na tyle duży, żeby liczyć na włączenie się do walki o zwycięstwo czy przynajmniej podium.