Tego dnia najlepsze grupy będą we Florencji walczyły o medale w jeździe drużynowej na czas. Przed rokiem tytuł zdobył zespół Omega-Pharma Quick Step. Teraz – z Michałem Kwiatkowskim w składzie – może powtórzyć sukces.
– Są wielkim faworytem. Mają świetnych kolarzy, liderem jest Tony Martin, który rok temu triumfował także indywidualnie. Wiele wskazuje na to, że będziemy w końcu mieli naszego mistrza świata – mówi Czesław Lang, srebrny i brązowy drużynowy medalista MŚ z lat 70.
Kwiatkowski ma za sobą fantastyczny sezon, dobrze pojechał wyścig Tirreno-Adriatico, a potem znakomicie spisywał się w klasykach i Tour de France. W minioną niedzielę nie ukończył jednodniowego wyścigu w Montrealu – podcięty przez innego kolarza wywrócił się na jednym z zakrętów. Szczęśliwie obyło się bez kontuzji.
– Kwiatkowski jest trochę poobijany, ma stłuczony prawy łokieć i biodro, ale jego startowi na mistrzostwach nic nie zagraża – uspokaja dyrektor sportowy Omega-Pharma Quick Step, Tom Steels. W pełni sił do Florencji przyjedzie także Martin. Ze względu na przygotowania do MŚ Niemiec zrezygnował z rywalizacji w poprzedzającym imprezę wyścigu Vuelta a Espana. – Obronie obu tytułów, indywidualnego i drużynowego, podporządkowałem w tym sezonie bardzo wiele – podkreśla. W składzie teamu, obok Martina i Kwiatkowskiego, znaleźli się Sylvain Chavanel, Niki Terpstra, Peter Velits i Kristof Vandewalle. Wszyscy smak złota poznali przed rokiem.
Kolarskie mistrzostwa świata od lat nie mają takiego prestiżu jak Wielkie Toury. Zdarzały się imprezy bez największych gwiazd zawodowego peletonu. Czasami wygrywali zawodnicy, których dziś wspominamy z zupełnie innych powodów. W 1997 roku w wyścigu ze startu wspólnego złoto zdobył Francuz Laurent Brochard, w kolejnym sezonie zawieszony za udział w tzw. sprawie Festiny, jednej z największych afer dopingowych w historii kolarstwa. Sześć lat później tytuły indywidualne świętowali Brytyjczyk David Millar i Hiszpan Igor Astraloa – pierwszemu odebrano medal za stosowanie EPO, wyniki badań krwi drugiego wymykały się wszelkim normom, choć do zakończenia kariery dopingu mu nie udowodniono.