Decyzja o wyjeździe do Los Angeles zapadła w marcu, ale prawdziwa rewolucja rozpoczęła się przed czterema miesiącami, kiedy lekarze jednej z łódzkich klinik przeanalizowali strukturę pierwiastkową włosów Sawrymowicza.
– Badanie pokazało, że mam niską odporność, jestem przemęczony, mam niedobory mikroelementów i nie najlepiej funkcjonującą wątrobę. Taka sytuacja trwała co najmniej od kilku miesięcy i przekładała się na moje wyniki – mówi pływak, który od tej pory pozostaje pod opieką dietetyka. – Jem dużo więcej warzyw i owoców, a chleb, makaron i ryż prawie wyłącznie ciemne. Jem też częściej, ale mniej, mam szybszy metabolizm. Czuję się lepiej i znów zacząłem szybciej pływać – tłumaczy.
Dowodem było zwycięstwo w mityngu w zatoce San Francisco, gdzie na dystansie jednej mili morskiej Sawrymowicz pokonał Tunezyjczyka Oussamę Mellouliego, mistrza olimpijskiego z Londynu na 10 km. Właśnie z otwartym akwenem wiąże największe nadzieje. – Wiem, że w Rio mógłbym w tej konkurencji walczyć o medal. Byłem już na szczycie i wierzę, że mogę znów się tam znaleźć – mówi „Rz”.
Sawrymowicz tęskni za sukcesami, od mistrzostwa świata na 1500 m i rekordu Europy (14.45.94 s) minęło już blisko sześć lat, od brązowego medalu ME na tym samym dystansie rok mniej.
Kalifornia ma być kluczem do wielkiego powrotu. Pływak chce tam trenować do igrzysk 2016, ale aby to było możliwe, musi jak najszybciej wrócić do najlepszej dyspozycji. – Jeżeli będą wyniki, będzie sponsor. Jeżeli nie, to zakończymy współpracę, co postawiłoby mnie w ciężkiej sytuacji finansowej. Wsparcie Polskiego Związku Pływackiego i władz Szczecina może nie wystarczyć – podkreśla.