Słychać tylko gwizdy

Mateusz Klich rozpętał burzę, bo napisał, że kibice reprezentacji są do niczego. Najgorsze, że miał rację.

Publikacja: 19.11.2013 01:06

Michał Kołodziejczyk

Michał Kołodziejczyk

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Klich nie jest wielkim piłkarzem, dopiero może nim być. Dostał powołanie od Adama Nawałki, ale w ligowym meczu swojego klubu Zwolle złamał palec i przechodzi rehabilitację. Mecz ze Słowacją oglądał z trybuny dla VIP-ów. Na Twitterze napisał, że 40 tysięcy ludzi gwiżdżących na piłkarzy powinno dostać zakaz stadionowy. Teraz może spodziewać się tylko jednego: kiedy wróci do reprezentacji, na każdym stadionie będzie witała go kocia muzyka.

Słowa Klicha uznano za nieprzemyślane, ale piłkarz w późniejszych wypowiedziach się z nich nie wycofał. Kibiców reprezentacji nazwał „Januszami", którzy przychodzą na mecz po to, żeby się najeść, napić i powyzywać zawodników. Klicha skrytykował prezes PZPN Zbigniew Boniek, mówiąc, że jeśli ktoś płaci za bilet, może wyrazić swoje niezadowolenie z występu drużyny. W podobnym tonie wypowiadają się piłkarze podczas zgrupowania w Grodzisku. Wojciech Szczęsny kibicom się nie dziwi, Jakub Błaszczykowski ich rozumie.

Mamy wielkie stadiony, które wypełniają się po brzegi i zdaje się, że nikt nie tęskni za czasami, gdy z Anglią graliśmy na starym obiekcie Legii lub budzono na chwilę śląskiego trupa, choć na tym stadionie była fatalna widoczność. Można jednak zatęsknić za atmosferą, która towarzyszyła tamtym meczom. Ludzie na trybunach nie wyrażali swojej więzi z drużyną oficjalnym biało-czerwonym szalikiem, ale zdzierali gardła przez 90 minut. Może nie było jak w Turcji, ale kocioł, który robili nasi kibice, odbierał rywalom trochę pewności siebie.

Kibice na mecze chodzą po to, by się utwierdzić, że piłkarze są beznadziejni

Teraz jest inaczej, nie tylko na trybunie VIP, gdzie dostęp do alkoholu powoduje, że druga połowa wygląda już trochę jak za mgłą. Mit o fantastycznych polskich kibicach wziął się chyba z siatkówki, bo na piłkarskich stadionach jest tak cicho, że słychać przelatującą muchę. Żadnych emocji. Publika budzi się dopiero wtedy, kiedy reprezentacji nie idzie. Tak samo było na Euro 2012.

Polacy stali się mistrzami szyderstwa, być może nawet nie wiedzieliby, jak cieszyć się ze zwycięstw. We Wrocławiu dopingowano Słowaków, w Warszawie, kiedy prowadziliśmy z San Marino 5:0, gwizdy po kolejnych niewykorzystanych sytuacjach były głośniejsze niż po bramkach, a akcja gości w ostatniej minucie spowodowała owację na stojąco.

Oczywiście wszystkiemu winni są piłkarze, bo nie wygrywają, a to, że na kolejnych meczach jest komplet publiczności, nie wynika z wiary, że będzie inaczej, ale z chęci zwyzywania zawodników. Teraz największym antybohaterem będzie Klich, nawet jeśli zagra genialnie.

Na luksusowych stadionach wielu kibiców to tzw. fani korporacyjni, którzy dostają bilety od sponsorów reprezentacji. Jadą przez pół Polski na wyjazd integracyjny, a mecz traktują jako jego zakończenie. Udane, bo mogą utwierdzić się w przekonaniu, że nasi piłkarze są beznadziejni. Rzeczywiście są słabi, ale nikt nie może zarzucić im braku ambicji. Więcej – ostatnio karnie posypują głowy popiołem. We Wrocławiu młody Marcin Kamiński przyjął wszystko na klatę. Powiedział, że zagrał fatalnie, chociaż chciał dobrze. Błaszczykowski i Lewandowski zareagowali podobnie.

Na najpopularniejszym portalu w Polsce pod wypowiedzią Lewandowskiego były 262 komentarze. Przeczytałem wszystkie: 6 było neutralnych, reszta sugerowała, że napastnikowi Borussii zależałoby bardziej, gdyby grał dla reprezentacji Niemiec, albo że być może strzeliłby gola, gdyby zabrać mu wszystkie pieniądze. Następnego dnia po meczu ze Słowacją trening w Grodzisku oglądało kilkudziesięciu kibiców, którzy później prosili piłkarzy o zdjęcia i autografy. Zastanawiam się, czy byli wśród nich ci od komentarzy albo gwizdów na Lewandowskiego podczas meczu z Danią w Gdańsku. Czy może to ci, których na bilety zwyczajnie nie stać.

Klich nie jest wielkim piłkarzem, dopiero może nim być. Dostał powołanie od Adama Nawałki, ale w ligowym meczu swojego klubu Zwolle złamał palec i przechodzi rehabilitację. Mecz ze Słowacją oglądał z trybuny dla VIP-ów. Na Twitterze napisał, że 40 tysięcy ludzi gwiżdżących na piłkarzy powinno dostać zakaz stadionowy. Teraz może spodziewać się tylko jednego: kiedy wróci do reprezentacji, na każdym stadionie będzie witała go kocia muzyka.

Pozostało 88% artykułu
Sport
Alpy 2030. Zimowe igrzyska we Francji zagrożone?
Sport
Andrzej Duda i Międzynarodowy Komitet Olimpijski. Czy to w ogóle możliwe?
Sport
Putin chciał zorganizować własne igrzyska. Rosja odwołuje swoje plany
Sport
Narendra Modi marzy o igrzyskach. Pójdzie na starcie z Arabią Saudyjską i Katarem?
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Sport
Plebiscyt na Najlepszego Sportowca Polski. Poznaliśmy nominowanych
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką