Dla rajdowców jest mniej więcej tym, czym Turniej Czterech Skoczni dla skoczków czy Wimbledon dla tenisistów. Triumf w tej piekielnie trudnej imprezie jest od dziesięcioleci marzeniem najlepszych kierowców i pilotów, ale tego zaszczytu dostępują nieliczni. Dość powiedzieć, że rekordzistami pod względem zwycięstw są dziewięciokrotni mistrzowie świata, Sebastien Loeb i Daniel Elena, którzy wygrywali w tym rajdzie siedmiokrotnie – po raz ostatni rok temu, w pożegnalnym sezonie startów.
Zmieniały się samochody, trasy i przede wszystkim zasady rozgrywania kultowego rajdu, ale smak szampana na mecie i uścisk dłoni księcia Monako są niezmiennie symbolem największego sukcesu w pachnącym spalinami świecie. Dla wielu zawodników, którzy umiejętnościami czy sprzętem nie mogą się równać ze ścisłą czołówką, samo pokonanie wymagającej trasy było i jest bezcenne.
Magnes dla turystów
Historia Rajdu Monte Carlo sięga początków XX wieku. Książę Albert I szukał różnych sposobów na przyciągnięcie turystów do swojego maleńkiego państewka, które wówczas utrzymywało się głównie dzięki przybyszom, zostawiającym pieniądze w hotelach, restauracjach i oczywiście w kasynie. Zimą dochody spadały, więc trzeba było wymyślić jakiś magnes: stał się nim właśnie rajd, którego pierwsza edycja odbyła się w 1911 r.
Impreza miała wówczas charakter zlotu gwiaździstego: uczestnicy wyruszali z kilku miast europejskich (w 1911 r. startowano z Genewy, Paryża, Wiednia, Brukseli, Berlina i Boulogne-sur-Mer). Liczyło się nie tylko pokonanie trasy w wyznaczonym czasie, ale też np. liczba przewiezionych pasażerów, ich komfort, a także czystość i wygląd samochodu na mecie. Od samego początku nie brakowało kontrowersji: pierwszym zwycięzcą rajdu ogłoszono Francuza Henriego Rougiera, choć w Monte Carlo najszybciej zjawił się startujący z Berlina niemiecki kierowca von Eismark. Jury sklasyfikowało go jednak dopiero na szóstej pozycji. Rok później jednego z uczestników wyrzucono z pierwszej dziesiątki, bo jego samochód był zbyt brudny.
Organizację rajdu przerywały wojny światowe i kryzysy paliwowe, ale gdy tylko atmosfera się uspokajała, powracano do rywalizacji. W okresie międzywojennym do grona miast, z których wyruszali uczestnicy rajdu, dołączyły Warszawa i Lwów. Wyzwanie podejmowali także polscy zawodnicy, a najlepszy wynik w tym okresie uzyskał Jerzy Nowak: 11. miejsce w 1935 r. To osiągnięcie przebili dopiero Michał Kościuszko i Maciej Szczepaniak, którzy w zeszłym roku dotarli do mety na dziesiątej pozycji.