5 stycznia na starcie w Rosario w Argentynie stanęło dziesięć polskich załóg. Po drodze z rywalizacji odpadły cztery – obie ciężarówki oraz kierowcy samochodów Piotr Beaupre (pilot Jacek Lisicki) i Grzegorz Czarnecki (pilot Bartłomiej Boba). Pozostali Polacy nie tylko dotarli do mety ostatniego etapu z La Sereny do Valparaiso (Chile), ale też wywalczyli miejsca, o których przed rozpoczęciem rajdu nie śmieli nawet marzyć.
Krzysztof Hołowczyc mówił, że nie zależy mu na konkretnym wyniku, ale na przejechaniu Dakaru bez przygód. Udało mu się znacznie więcej. W klasyfikacji generalnej zajął szóste miejsce. Jest zadowolony, bo nie tylko walczył o podium, ale przede wszystkim nie skończył rajdu w szpitalu, jak w ubiegłym roku.
Tuż za nim uplasowali się dwaj byli motocykliści Marek Dąbrowski i Jacek Czachor. Tym razem postanowili spróbować swoich sił w rywalizacji kierowców. To był dobry wybór. Zwyciężyli w rankingu debiutantów i zajęli siódmą pozycję w klasyfikacji generalnej. Brawa należą się też najmłodszemu z Polaków startujących w Dakarze – 24-letniemu Martinowi Kaczmarskiemu. W końcowej klasyfikacji był dziewiąty. – Wierzę, że w przyszłości wygram – powiedział Kaczmarski. Hołowczyc, który przygotowywał młodego kierowcę do udziału w rajdzie, stwierdził, że uczeń go zadziwił i z pewnością będzie coraz lepszy.
Adam Małysz rok temu zajął 15. miejsce. W tym roku był 13. W osiągnięciu lepszego rezultatu przeszkadzały awarie nawigacji i kół. – Czujemy lekki niedosyt, ale chcieliśmy zająć wyższe miejsce niż w zeszłym roku i to się udało – mówił Małysz.
Rywalizację kierowców wygrał Hiszpan Nani Roma jadący z francuskim pilotem Michelem Perinem.