W drugiej rundzie mistrzostw Europy Polaków czekają jeszcze mecze ze Szwecją i Chorwacją. Jak ocenia pan szanse?
Bogdan Wenta:
Wydaje mi się, że to najtrudniejsze mecze. Szwedzi są utytułowanym zespołem, zawodnicy grają w dobrych klubach, co daje im ogromny kapitał w przygotowaniu fizycznym i doświadczeniu. Na pewno mają więcej argumentów niż Białoruś. Białorusini nam pomogli, po meczu pewnie długo siedzieli w szatni, nie wiedząc, co się stało. Szwedzi grają w sposób bardziej uporządkowany. Taki styl jednak nam odpowiada. Pamiętamy mecz, w którym prowadzili z nami jedenastoma bramkami do przerwy, a skończyło się remisem i nawet mogliśmy wygrać. Chorwaci to wyrachowany zespół mający w składzie kilku znakomitych zawodników, m.in., moim zdaniem najlepszego zawodnika świata minionego sezonu, Domagoja Duvnjaka.
Co możemy takim rywalom przeciwstawić?
We wszystkich spotkaniach była w drużynie kluczowa postać. Czasem był to Sławek Szmal, czasem ktoś z pola, jak Mariusz Jurkiewicz z Białorusią. Oby w kolejnych meczach takich zawodników było jak najwięcej. Wtedy będziemy mieli szansę. Chorwaci mają mentalną przewagę, ponieważ kilka ostatnich spotkań z nami wygrali. Wiązało się to jednak z rożnymi czynnikami. Nam ciągle brakuje wsparcia pozasportowego. Coś drgnęło, ponieważ szef wyszkolenia związku, Jurek Eliasz, jest w jednej z komisji Europejskiej Federacji Piłki Ręcznej. To dobry początek. Mistrzostwa Europy to najsilniej obsadzony turniej, a nie ma tam żadnej polskiej pary sędziowskiej. Jeżeli chcemy stanowić realną siłę na boisku, musimy też być obecni w strukturach międzynarodowych. Nie mówię tu o jakiś układach, ale na pewnym poziomie, przy wyrównanych drużynach, decydują czasem właśnie takie detale. A np. Chorwaci są pod tym względem bardzo mocni.