- Do tej pory to trener reprezentacji mówił z kim i kiedy chce grać. Teraz będzie to mówił zarząd, czyli selekcjoner jest niepotrzebny. Myślę, że to ewenement na skalę światową – mówi „rp.pl" szef Sportfive Andrzej Placzyński.
Zbigniew Boniek z przytupem zaczął realizować kolejną ze swoich obietnic. Zimowe zgrupowania reprezentacji, na których pojawiali się tylko piłkarze z ligi polskiej i rozgrywali mecze przy pustych trybunach ze słabymi przeciwnikami, denerwowały go już rok temu, jednak dopiero teraz postanowił wprowadzić odpowiednie przepisy.
Antoni Bugajski, dziennikarz „Przeglądu Sportowego", jeden z nielicznych, którzy swoje informacje czerpią z innego źródła niż oficjalny biuletyn, napisał, że PZPN w środę wprowadzi uchwałę dopuszczającą grę reprezentacji Polski tylko w oficjalnych terminach FIFA. Zarząd może wydać jednak zgodę na rozegranie meczu w innym terminie „w szczególnie uzasadnionych przypadkach".
PZPN ma podpisaną umowę z firmą Sportfive, która z kolei sprzedała pakiet telewizyjny TVP i Polsatowi. Kontrakt z nadawcami przewiduje rozegranie od października 2012 do czerwca 2014 roku 21 meczów, w tym 8 w eliminacjach mistrzostw świata. Ostatni mecz w Abu-Dhabi z Mołdawią miał numer 19, do końca obecnej umowy pozostały już więc tylko dwa spotkania. Każdy mecz to dla PZPN zysk około 100 tysięcy euro, ale Boniek mówi, że federacja bez takich pieniędzy z głodu nie umrze.
Zamiast zimowych zgrupowań proponuje trenerowi Adamowi Nawałce ligowe konsultacje. Trzy razy w roku selekcjoner mógłby zabrać kilkunastu piłkarzy na dwa dni treningów. Mimo że zimowe mecze reprezentacji, w której pojawiało się mnóstwo przypadkowych nazwisk, nie miały sensu dla kibiców, możliwość ich rozgrywania chwalili wszyscy selekcjonerzy – od Leo Beenhakkera do Nawałki. Bo terminów FIFA jest tak mało, że nie ma kiedy przyjrzeć się rezerwom.