W tureckim wyścigu na 1500 m stylem dowolnym Sawrymowicz był czwarty, ale kiedy test antydopingowy wykazał w moczu zwycięzcy Duńczyka Madsa Glaesnera obecność pochodnej amfetaminy, Polak trafił na trzecią pozycję. Decyzję Światowa Federacja Pływacka FINA ogłosiła w lipcu 2013 r., a Sawrymowiczowi przesłano medal. Zgodnie z umową sponsorską, dostał za niego kilkadziesiąt tysięcy złotych.

Duńczyk odwołał się jednak od decyzji FINA do Sądu Arbitrażowego w Lozannie. Ten zadecydował, że wynik testu antydopingowego liczy się tylko z dnia pobrania próbki, a więc z 14 grudnia. Utrzymał w mocy dyskwalifikację Glaesnera na 400 m, ale przywrócił mu złoto w wyścigu na 1500 m, który odbył się dwa dni później.

Dla Sawrymowicza oznacza to nie tylko kolejny cios (po nieudanych grudniowych Mistrzostwach Europy w Herning stracił finansowanie z Polskiego Związku Pływackiego), ale także konieczność zwrotu pieniędzy sponsorom. Menadżer pływaka, Marcin Łogin, zapewnia jednak, że również zamierza odwoływać się do Sądu Arbitrażowego.

Decyzja FINA o zwrocie złotego medalu zawodnikowi, u którego wykryto środki dopingujące, jest precedensowa. I, jak komentują eksperci, otwiera drogę innym skompromitowanym sportowcom, którzy mogą teraz żądać zwrotu medali zdobytych dzięki dopingowi w dniach, w których nie poddawano ich testom.