Grand Prix Australii: wielka loteria

Weekend na torze Albert Park to dla zespołów Formuły 1 największy sprawdzian w ostatnich latach. Grand Prix Australii jest początkiem nowej ery technologicznej i nie wszyscy są na to gotowi.

Publikacja: 14.03.2014 07:00

Czekając na start nowego sezonu: trzykrotny mistrz świata Jackie Stewart i piękniejsza strona F1

Czekając na start nowego sezonu: trzykrotny mistrz świata Jackie Stewart i piękniejsza strona F1

Foto: AFP

Zimowe testy przebiegały pod znakiem licznych awarii nowatorskich konstrukcji i tak naprawdę nikt nie jest odpowiednio przygotowany do pierwszego wyścigowego weekendu w tym sezonie. – Przy tak dużych zmianach w regulaminie nie można mieć wybujałych oczekiwań – mówi Toto Wolff, szef ekipy Mercedes. Jego zespół błyszczał podczas jazd przygotowawczych: Nico Rosberg i Lewis Hamilton uzyskiwali doskonałe czasy, a ich samochód na tle rywali był prawie bezawaryjny.

– Na pięć czy sześć prób symulowania całego wyścigu udało nam się to tylko dwa razy – ostrzega jednak Wolff. W czasie testów zespół może dowolnie opracowywać program jazd, mając do dyspozycji osiem godzin dziennie. Z kolei podczas wyścigowego weekendu wszystko jest dokładnie rozplanowane: kwalifikacje czy wyścig odbywają się o ściśle określonej porze i samochód musi być gotowy na czas. – Dla nas sezon rusza mniej więcej o miesiąc za wcześnie – mówi Franz Tost, szef ekipy Toro Rosso.

Może się okazać, że w przypadku kaprysów techniki niektórzy kierowcy nawet nie będą mieli okazji do podjęcia walki. Już mówi się o tym, że większość zespołów opuści ostatnią sesję treningową. Dwie godziny po jej zakończeniu ruszają kwalifikacje i w przypadku poważniejszego defektu podczas treningu mechanicy mogą nie zdążyć z naprawami. Obsługa nowych, skomplikowanych jednostek napędowych jest sporym wyzwaniem – skończyły się już czasy relatywnie prostych silników V8, które ekipy zdążyły poznać na wylot i przy których można byłoby pracować z zamkniętymi oczami.

Władze sportu szykują już scenariusz na wypadek awarii wszystkich 22 samochodów w czasie wyścigu. – Jeśli dojdzie do sytuacji, w której nie będzie już żadnego auta na torze, to po prostu zakończymy zawody – mówi dyrektor wyścigu Charlie Whiting. – Raczej nie będziemy czekać, aż upłyną regulaminowe dwie godziny. Przepisy nie przewidują takiej sytuacji i oczywiście mamy nadzieję, że do tego nie dojdzie.

W sytuacji, w której pierwszym podstawowym wyzwaniem będzie dojechanie do mety, trudno jest snuć jakiekolwiek prognozy odnośnie tempa poszczególnych ekip. Wiadomo, że poza fabryczną ekipą Mercedesa w czołówce powinni być także kierowcy Williamsa, przybyły z Ferrari Felipe Massa oraz Valtteri Bottas. Obaj błyszczeli podczas testów, a Williams może się cieszyć z podjętej przed sezonem decyzji: jednostki napędowe Renault zostały zastąpione Mercedesami.

Chrapkę na podium w pierwszym wyścigu ma także Ferrari, z piekielnie mocnym składem: do Fernando Alonso dołączył drugi były mistrz świata, Kimi Raikkonen. Niewiadomą pozostaje forma Red Bulla: mistrzowie świata zaliczyli fatalne testy. – Przygotowania nie były idealne, ale sezon jest długi – pociesza się Sebastian Vettel, który ma w tym roku nowego zespołowego partnera. Australijczyk Mark Webber zakończył karierę w F1 i w Red Bullu zastąpił go jego młodszy rodak, Daniel Ricciardo.

Wstępny układ sił poznamy już w ten weekend. – Mercedes powinien wygrać z przewagą dwóch okrążeń nad resztą stawki – prorokuje szef Red Bulla, Christian Horner. Jednak ze względu na awaryjność samochodów niedzielne zawody o Grand Prix Australii mogą być wielką loterią.

Zimowe testy przebiegały pod znakiem licznych awarii nowatorskich konstrukcji i tak naprawdę nikt nie jest odpowiednio przygotowany do pierwszego wyścigowego weekendu w tym sezonie. – Przy tak dużych zmianach w regulaminie nie można mieć wybujałych oczekiwań – mówi Toto Wolff, szef ekipy Mercedes. Jego zespół błyszczał podczas jazd przygotowawczych: Nico Rosberg i Lewis Hamilton uzyskiwali doskonałe czasy, a ich samochód na tle rywali był prawie bezawaryjny.

– Na pięć czy sześć prób symulowania całego wyścigu udało nam się to tylko dwa razy – ostrzega jednak Wolff. W czasie testów zespół może dowolnie opracowywać program jazd, mając do dyspozycji osiem godzin dziennie. Z kolei podczas wyścigowego weekendu wszystko jest dokładnie rozplanowane: kwalifikacje czy wyścig odbywają się o ściśle określonej porze i samochód musi być gotowy na czas. – Dla nas sezon rusza mniej więcej o miesiąc za wcześnie – mówi Franz Tost, szef ekipy Toro Rosso.

Sport
Wybitni sportowcy wyróżnieni nagrodami Herosi WP 2025
Sport
Rafał Sonik z pomocą influencerów walczy z hejtem. 8 tysięcy uczniów na rekordowej lekcji
doping
Witold Bańka jedynym kandydatem na szefa WADA
Materiał Partnera
Herosi stoją nie tylko na podium
Sport
Sportowcy spotkali się z Andrzejem Dudą. Chodzi o ustawę o sporcie