Grand Prix Chin: Wielkanoc w bolidzie

Świąteczny weekend nie jest okazją do odpoczynku dla kierowców i zespołów. Na torze pod Szanghajem odbywa się czwarta runda tegorocznych mistrzostw świata.

Publikacja: 18.04.2014 18:05

Nico Rosberg będzie w Szanghaju bronił pozycji lidera klasyfikacji generalnej mistrzostw świata

Nico Rosberg będzie w Szanghaju bronił pozycji lidera klasyfikacji generalnej mistrzostw świata

Foto: AFP

Dokładnie dziesięć lat temu Chińczycy po raz pierwszy gościli zawody Grand Prix, na monumentalnym obiekcie leżącym na przemysłowych przedmieściach największego miasta w Państwie Środka. Od tamtej pory niewiele się zmieniło: lokalni kibice wciąż wolą zaoszczędzić kilkaset juanów na inne rozrywki, a kilka gigantycznych trybun zamieniono w reklamowe banery. Władze Formuły 1 nie lubią pokazywać światowej publiczności pustych krzesełek na trybunach, nie zależy też na tym Chińczykom – hojnie dotowane przez państwo zawody mają być wizytówką kraju i magnesem dla inwestorów, którzy od ładnych kilku lat przyczyniają się do rozwoju Szanghaju i okolic.

Poprzednie dziesięć edycji Grand Prix Chin nie wywarło szczególnie dużego wpływu na historię Formuły 1, choć na liczącym 5,5 kilometra długości torze doszło do kilku pamiętnych wydarzeń. Zaledwie pięć lat temu zespół Red Bull odniósł tu swoje pierwsze zwycięstwo, oczywiście dzięki Sebastianowi Vettelowi. Trudno sobie wyobrazić, że od tamtej pory ekipa z bykiem w logo oraz ich niemiecki gwiazdor byli praktycznie niepokonani, zdobywając łącznie osiem mistrzowskich tytułów wśród kierowców oraz konstruktorów.

Teraz dominacja Red Bulla została zakończona przez Mercedesa – ten zespół pierwsze zwycięstwo w obecnym wcieleniu odniósł także w Szanghaju. Wygrana w sezonie 2012 była też pierwszym triumfem Nico Rosberga, aktualnego lidera klasyfikacji mistrzostw świata.

Wiele wskazuje na to, że tegoroczna edycja Grand Prix Chin także będzie przebiegała pod dyktando srebrnych samochodów – nietykalnych w pierwszej fazie sezonu 2014. Zwycięstwami w kwalifikacjach oraz wyścigach dzielą się jak dotąd tylko Rosberg i jego zespołowy partner Lewis Hamilton.

Nie oznacza to jednak, że rywalizacja jest nudna: dwa tygodnie temu w Bahrajnie dwaj dawni konkurenci z kartingu stoczyli ostry pojedynek o zwycięstwo, a szefowie Mercedesa niespecjalnie im w tym przeszkadzali. Poprzestano na przypomnieniu, że oba samochody mają dojechać do mety w jednym kawałku, zostawiając walkę w rękach zawodników. Gdyby na miejscu Mercedesa był Red Bull czy Ferrari, zawodnicy zapewne usłyszeliby kategoryczny zakaz wyprzedzania i polecenie spokojnej jazdy jeden za drugim do mety. Na szczęście niemiecko-brytyjska ekipa tak nie postąpiła i Hamilton z Rosbergiem odwdzięczyli się fantastyczną batalią, z której górą wyszedł ten pierwszy. Za nimi równie pasjonującą walkę o ostatnie miejsce na podium rozstrzygnął na swoja korzyść Sergio Perez z Force India, ale w Chinach wynik obu wielkich wojen – tej między zawodnikami Mercedesa i tej za ich plecami – może być inny.

W piątkowych treningach wreszcie zabłysnął Fernando Alonso: kierowca Ferrari uzyskał najlepszy czas w pierwszej sesji, a w drugiej przedzielił Hamiltona i Rosberga. Hiszpan ma od tego weekendu nowego szefa: Stefano Domenicali po kilku latach niepowodzeń zrezygnował ze swojego stanowiska i na jego miejsce w ekspresowym tempie ściągnięto z USA Marco Mattiacciego – dotychczasowego szefa Ferrari na Amerykę Północną. Czas pokaże, czy sprawdzi się pomysł powierzenia zespołu człowiekowi, którego główną siłą są umiejętności menedżerskie i który musi przejść przyspieszony kurs Formuły 1, z którą wcześniej nie miał kontaktu. Pocieszające dla fanów Scuderii może być tylko to, że gorzej w zasadzie być nie może: po latach bezskutecznej walki z Red Bullem sezon 2014 miał być przełomem, a tymczasem przed dwoma tygodniami Alonso i Kimi Raikkonen ledwo zdobyli punkty, kończąc GP Bahrajnu w pierwszej dziesiątce tylko dzięki defektom McLarena.

Walka za plecami Mercedesa jest niesamowicie zacięta: uznane marki pokroju Ferrari, McLarena czy Williamsa biją się z dominującym w ostatnich latach Red Bullem czy niedawnym kopciuszkiem Force India. Do pełni szczęścia brakuje tylko, żeby ta liczna grupka dorównała tempem najszybszej ekipie. Wiadomo, że walka o trzecie miejsce nie dostarcza tylu emocji, co rywalizacja o zwycięstwo. Nie ma jednak na co narzekać – długie proste i wymagające zakręty toru pod Szanghajem powinny być areną kolejnego emocjonującego wyścigu. Jeśli rywalizacja będzie wyglądała tak samo jak w Bahrajnie, to kibice powinni szybko zapomnieć o narzekaniu na wygląd czy dźwięk nowych samochodów.

Transmisja wyścigu o Grand Prix Chin w niedzielę o 9.00 w Polsacie Sport

Dokładnie dziesięć lat temu Chińczycy po raz pierwszy gościli zawody Grand Prix, na monumentalnym obiekcie leżącym na przemysłowych przedmieściach największego miasta w Państwie Środka. Od tamtej pory niewiele się zmieniło: lokalni kibice wciąż wolą zaoszczędzić kilkaset juanów na inne rozrywki, a kilka gigantycznych trybun zamieniono w reklamowe banery. Władze Formuły 1 nie lubią pokazywać światowej publiczności pustych krzesełek na trybunach, nie zależy też na tym Chińczykom – hojnie dotowane przez państwo zawody mają być wizytówką kraju i magnesem dla inwestorów, którzy od ładnych kilku lat przyczyniają się do rozwoju Szanghaju i okolic.

Pozostało jeszcze 85% artykułu
doping
Witold Bańka jedynym kandydatem na szefa WADA
Materiał Partnera
Herosi stoją nie tylko na podium
Sport
Sportowcy spotkali się z Andrzejem Dudą. Chodzi o ustawę o sporcie
Sport
Czy Andrzej Duda podpisze nowelizację ustawy o sporcie? Jest apel do prezydenta
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Sport
Dlaczego Kirsty Coventry wygrała wybory i będzie pierwszą kobietą na czele MKOl?