– Boks sprawił, że z biedaka stałem się człowiekiem majętnym, który może pomagać nie tylko rodzinie, ale też społeczności, w której żyje – mówi 35-letni Pacquiao. Nie wyklucza, że w przyszłości wystartuje w wyborach prezydenckich.
– Jako polityk i członek Kongresu stawiam sobie za cel walkę z biedą w prowincji Sarangani, którą reprezentuję w parlamencie. Dziś jednak wciąż jestem zawodowym bokserem, przygotowuję się do kolejnych walk, ale kiedy wreszcie zawieszę rękawice na kołku, to wiem, co będę robił: moją przyszłością jest praca dla ludzi – te słowa mistrz świata często powtarza w wywiadach.
Jego historia to scenariusz na film o człowieku, który pięściami podbił świat. O biedaku, który stał się bogaczem i zarabia w ringu miliony. O polityku, który w przyszłości nie jest bez szans w sięgnięciu po najwyższą władzę. I taki film już powstał. „Manny-The Movie", znakomity dokument zrealizowany przez Leona Gasta, tego samego, który nakręcił „When We Were Kings" (Kiedy byliśmy królami) o Alim i Foremanie, ich walce w Kinszasie. Tamten dostał Oscara, a ten jest równie dobry. Co ciekawe, narratorem jest gwiazda amerykańskiego kina, irlandzki aktor Liam Neeson, były bokser, też zdobywca Oscara.
Trzy nokauty
Kiedy „Pacman" spotyka młodych ludzi chcących pójść jego drogą, powtarza im, jak ciężkim sportem jest boks. I wcale nie chodzi tu o wysiłek fizyczny, raczej o stronę mentalną. – Najważniejszy jest cel, do którego dążysz, zawsze bez względu na okoliczności musisz być zmotywowany pozytywnie, bo jakiekolwiek wątpliwości czy czarne myśli, które pojawią się w twojej głowie, działać będą na korzyść przeciwnika – tłumaczy biednym, tak jak on kiedyś, kandydatom na mistrzów.
Mówi też o porażkach, których smak zna doskonale. Tych na ringu i poza nim. Przegrywał pięciokrotnie, trzy razy był nokautowany. Pierwszym, który tego dokonał, był jego rodak Rustico Torrecampo, ostatnim Juan Manuel Marquez. Ten cios, którym znakomity meksykański wojownik powalił go w Las Vegas prawie dwa lata temu, był wyjątkowo bolesny. Pacquiao prowadził przecież na kartach punktowych, był bliski zwycięstwa przed czasem, ale nie zachował czujności i wpadł w zastawioną przez Marqueza pułapkę. Kiedy runął nieprzytomny na twarz, w MGM Grand Garden Arena zrobiło się cicho. Żona Manny'ego Jinkee Pacquiao, matka czwórki jego dzieci (piąte jest w drodze), zamarła ze strachu. Ten nokaut wyglądał strasznie, nic dziwnego, że teraz błaga męża, by zakończył karierę, by nie narażał już jej i dzieci na tak traumatyczne przeżycia.