Reklama

Włochy dla zuchwałych

Wyścig Giro d’Italia wystartował w piątek w Belfaście. Przemysław Niemiec i Rafał Majka chcą odegrać główne role w wyścigu.

Publikacja: 10.05.2014 16:00

Rafał Majka w ubiegłym roku w Giro zajął siódme miejsce

Rafał Majka w ubiegłym roku w Giro zajął siódme miejsce

Foto: BELGA PHOTO DIRK WAEM

– Kiedy spojrzałem na profil trasy, to aż złapałem się za głowę i ciarki mi przeszły po plecach. Ostatni tydzień? Po prostu szkoda gadać. Wtedy częściej będziemy jechać pod górę niż po płaskim. Tylko czy do tego czasu wytrzymamy? – mówi „Rz" najlepszy polski kolarz w historii startów w Giro Przemysław Niemiec. 34-letni zawodnik grupy Lampre Merida w ubiegłym roku ukończył wyścig na szóstym miejscu. Poprawił osiągnięcie Zenona Jaskuły, który w 1991 roku był dziewiąty.

Rafał Majka przyjechał tuż za Niemcem. Obaj jadą w tym roku, obaj z nastawieniem, by wspiąć się jeszcze wyżej. Ale łatwiej nie będzie, rywale są jeszcze silniejsi, a trasa bardziej wymagająca. Łatwo zderzyć się z tymi górami.

Rywalizacja z Tour?de France i Vueltą

Giro to zdecydowanie najtrudniejszy z wielkich tegorocznych tourów. Do przejechania kolarze mają 3449,9 km, z 21 etapów tylko osiem wytyczonych zostało po płaskim terenie.

Czasówka z Bassano de Grappa do Crespana del Grappa to nieustanna wspinaczka pod górę przez bite 26 kilometrów. Mało? Dla kolarzy dość, dla organizatorów wcale nie. Dzień później – w przedostatnim dniu Giro, w tym najgorszym, jak mówi Niemiec, tygodniu wyścigu, etap kończy się na Monte Zoncolan. Położona w Alpach Karnickich góra straszy swoją stromizną. Na niektórych odcinkach nachylenie sięga 22 procent. Do tego droga jest tak wąska, że mechanicy przesiadają się na motory, z rowerami na plecach. Bywa, że po drodze zahaczają nimi zawodników.

Po co to wszystko? Po co nękać kolarzy takim nieludzkim wysiłkiem i to w dobie walki z dopingiem, kiedy – szczególnie w Tour de France – trasy są łatwiejsze, by nie kusić złego. W kolarstwie jak w każdym biznesie działa wolny rynek i prawo konkurencji. Włosi w ten właśnie sposób uatrakcyjniają własny wyścig, rywalizują raczej nie z Tour de France, który ze względu na lipcowy wakacyjny termin i wyrobioną markę trudno pokonać, ale przede wszystkim z hiszpańską Vueltą (niedawno udziały w niej zwiększyło Amaury Sport Organisation, czyli właściciel Touru).

Reklama
Reklama

Monte Zoncolan to odpowiedź organizatorów Giro na położony w Asturii Angliru, szczyt o podobnej charakterystyce i skali trudności, włączony do programu Vuelty po raz pierwszy w 1999 roku (Zoncolan w 2003 roku).

Ale Włosi wykazują się też innymi pomysłami niż katowanie kolarzy, by uatrakcyjnić wyścig. Tym razem zorganizowali start i trzy pierwsze etapy w Irlandii Północnej. Zamiast Grande Partenza będzie więc Big Start 2014. To uhonorowanie zwycięzcy Giro z 1987 roku Stephena Roche'a, jednego z ambasadorów tej idei, ale Włosi puszczają też oko w stronę świata, pokazują, że ich wyścig jest globalny tak jak Tour de France. Także oni wprowadzili zasadę, że co dwa lata start odbywać się będzie za granicą.

Pantani ? – wciąż bohater

W 2012 roku to była Dania, a na 2016 rok kandydaci sypią się jak z rękawa, m.in. Bośnia i Zjednoczone Emiraty Arabskie... Start na Wyspach Brytyjskich to również mały pstryczek w nos Francuzów. Tegoroczna Wielka Pętla rozpoczyna się przecież w Leeds, trzeci etap zakończy się w Londynie. Oni mogą, to my też.

Giro będzie jednak włoskie, nawet z odrobiną nacjonalizmu. Wyścig zakończy się w Trieście w 60. rocznicę przyłączenia miasta do Włoch. Nawiązaniem do własnej – już ściśle sportowej – historii będą etapy kończące się pod sanktuarium Oropa i na Plan de Montecampione. To oczywiste odniesienie do zwycięstw odnoszonych w tych miejscach przez zmarłego przed dziesięciu laty Marco Pantaniego.

„Pirat" wygrał w jednym roku Tour de France i Giro, jeździł ofensywnie, nie kalkulował. Kochali go wszyscy. Do czasu. Właśnie podczas włoskiego wyścigu w Madonna di Campiglio zatrzymali go – podejrzanego o doping – karabinierzy. Pantani nigdy się z tego psychicznie nie wykaraskał.

W lutym 2004 roku znaleziono go martwego w pokoju hotelowym. Przedawkował narkotyki. Brał, bo cierpiał na depresję. Oddanie hołdu kolarzowi, który był idolem, ale też dopingowiczem, budzi dziś we Włoszech kontrowersje. – Nie chodzi wcale o jego rehabilitację, chcemy przypomnieć, że właśnie tam w Oropie i Montecampione Pantani nas olśnił. Nie jest to przecież demon, ale kolarz, który w tamtej szczególnej epoce znalazł miejsce w naszych duszach. Stanowi część naszej historii i tej historii nie możemy się wstydzić – tłumaczył Mauro Vegni, autor koncepcji tegorocznego Giro.

Reklama
Reklama

Nostalgia za Pantanim jest u Włochów tym większa, że po jego śmierci nie mogą wyłowić kolarza takiego formatu, a jeśli już go znajdują, to zaraz czar pryska, gdy okazuje się, że za niezłymi wynikami stoi niedozwolone wspomaganie. Tak było z Ivanem Basso, Michele Scarponim, Davide Rebellinem (jeżdżącym dziś w polskiej grupie CCC Polsat Polkowice), Alesandro Ballanem, zdyskwalifikowanym na dziewięć lat Ricardo Ricco i pozbawionym dożywotnio prawa do startu Danilo Di Lucą.

Został tylko Vicenzo Nibali. Wygrał Vueltę w 2010 roku i Giro w ubiegłym, ale w tym wybrał Tour de France. Mniej katorżnicza trasa bardziej mu odpowiada, no i – czego mówić mu nie wypada – start we Francji i ewentualne zwycięstwo to na świecie większy prestiż. Pantani u szczytu kariery też wolał Wielką Pętlę.

Trzech Polaków ?pod Monte Cassino

Dla polskich kolarzy taka gradacja nie istnieje. Każdy z wielkich tourów ma swoją unikalną wartość, a wybór wyścigu zależy od predyspozycji. Michał Kwiatkowski jak w zeszłym roku pojedzie w Tour de France, bo podjazdy są tam mniej wymagające. Ale Giro to idealne miejsce do wykazania się dla takich górali jak Przemysław Niemiec i Rafał Majka. Niemiec od 12 lat jeździ we włoskich grupach, mieszka w Italii przez większą część roku i tam trenuje. – Niektórzy traktują mnie już jak Włocha – mówi. Integracja zaszła tak daleko, że Lampre – jedna z dwóch włoskich grup w World Tourze – uczyniła Polaka jednym ze swoich liderów na Giro.

– To się wszystko jeszcze okaże w trakcie wyścigu, bo mamy przecież Damiano Cunego (zwycięzca wyścigu z 2004 roku – przyp. red.). Możliwe, że pojedziemy na dwa działa, na mnie i Damiano. Okaże się to po pierwszych etapach, też bardzo ważnych. Ja bardziej boję się tej Irlandii niż wysokich gór. Tam wieje od morza, trzeba się dobrze ustawić w peletonie, cały czas być skoncentrowanym. Wolałbym, żeby wyścig odbywał się tylko we Włoszech – mówi Niemiec.

Majka szykował formę – której eksplozja ma nastąpić w maju w Alpach i Dolomitach – na Etnie. Trzy dni treningów po 7 godzin dziennie z przewyższeniami dochodzącymi do 5000 m, potem dzień odpoczynku i znów trzy dni harówki. I tak przez dwa tygodnie. Po zgrupowaniu jest o kilogram chudszy niż rok temu, kiedy zajmował siódme miejsce, a dla kolarzy to jeden z mierników ich potencjału.

„Wszystko po to, żeby noga podawała" – napisał na swoim blogu. I podaje. W zakończonym w niedzielę Tour de Romandie zajął 13. miejsce. Gdyby nie upadek, najtrudniejszy etap przejechałby w ścisłej czołówce. Będzie liderem grupy Tinkoff Saxo, a do pomocy przydzielono mu m.in. Pawła Poljanskiego, trzeciego z Polaków biorących udział w tegorocznym Giro.

Reklama
Reklama

Pięknie by było, gdyby któryś z nich wygrał etap 15 maja pod Monte Cassino w przededniu 70. rocznicy bitwy, w której II korpus Władysława Andersa zdobył położony na wzgórzu klasztor Benedyktynów. Cmentarz polskich żołnierzy w Monte Cassino to skrawek polskiej ziemi we Włoszech. W pewnym sensie w tym roku trasa Giro poprowadzi nie tylko przez Irlandię Płn. i Włochy, ale również przez Polskę.

Wyścig pokazuje Eurosport

Sport
Klaudia Zwolińska przerzuca tony na siłowni. Jak do sezonu przygotowuje się wicemistrzyni olimpijska
Olimpizm
Hanna Wawrowska doceniona. Polska kolebką sportowego ducha
warszawa
Ośrodek Nowa Skra w pigułce. Miasto odpowiada na pytania dotyczące inwestycji
Sport
Liga Mistrzów. Barcelona – PSG: obrońcy trofeum wygrali rzutem na taśmę
Materiał Promocyjny
Jak producent okien dachowych wpisał się w polską gospodarkę
Sport
Warszawa biegnie po rekord. W niedzielę odbędzie się 47. Nationale Nederlanden Maraton Warszawski
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama