Polski kolarz poprawił o jedno miejsce pozycję sprzed roku. „Może nie poszło w 100 procentach tak, jak na to liczyłem, ale i tak jestem zadowolony, że mimo przeciwności losu nie poddałem się" – napisał na swoim profilu społecznościowym. W ostatnich dniach jechał z zatruciem żołądka. W czwartek na górskim etapie pod Rufigio Panarottę zamiast atakować, tylko się bronił, po to, żeby minimalizować straty. Dzień później w czasówce poniósł największe straty w tegorocznym Giro, ponad 3 minuty do zwycięzcy tego etapu Nairo Quintany, niewiele mniej do Włocha Fabio Aru, z którym miał walczyć o miejsce na podium.

Kiedy 24-letni mieszkaniec Zegartowic w Małopolsce czuł się dobrze, jechał dobrze. Przez siedem dni zajmował trzecią pozycję w klasyfikacji generalnej, przez osiem jechał w białej koszulce dla najlepszego młodzieżowca (do lat 25). Już w sobotę – w pełni zdrów – na górze Monte Zoncolan z czołówki wyścigu dał się wyprzedzić tylko niezniszczalnym Kolumbijczykom. Główny cel Majka więc zrealizował. Zadomowił się w pierwszej dziesiątce Giro, terytorium przez długie lata niedostępnym dla żadnego z Polaków. Niemiec w tej edycji nieco zawiódł. Kraksa i defekt zniechęciły go do ścigania się. Kolarz grupy Lampre-Merida był 49, tuż za nim – debiutujący w Giro – Paweł Poljanski z tego samego co Majka zespołu Tinkoff Saxo. 23-letni zawodnik wśród młodzieżowców znalazł się na dziesiątym miejscu. To wyniki budzące nadzieje.

Ale to postawa Majki, wiosenna ofensywa Michała Kwiatkowskiego (pojedzie za miesiąc w Tour de France) były kolejnymi dowodami na to, że polskie kolarstwo wychodzi z marazmu. Daleko nam jednak do Kolumbijczyków, którzy w maju bez skrupułów podbili Włochy. Nairo Quintana bezdyskusyjnie wygrał wyścig i dwa szczególnie trudne górskie etapy. Rozgorzała dyskusja, czy jeden z nich zwyciężył w duchu fair play (organizatorzy mieli zneutralizować zjazd z przełęczy Stelvio, a Quintana pojechał dalej, jakby nie widział sygnalizacji), ale małomówny Indianin z Tunji, miejscowości położonej 2800 m n.p.m. był najsilniejszy. W klasyfikacji generalnej wyprzedził swojego rodaka Rigoberta Urana, w górskiej zwyciężył Julian David Arrendondo.

Wyniki Kolumbijczyków budzą uznanie, ale postawili na kolarstwo tak jak całkiem niedawno Brytyjczycy. Stworzyli narodowy team – Columbia, finansowany przez Ministerstwo Sportu, a najlepsi kolarze jeżdżą w najlepszych i najbogatszych grupach świata. Mimo takiego rozproszenia w peletonie obowiązuje solidarność narodowa. – Nigdy nie pojadą przeciw sobie, ścigają się dla swojego kraju – mówi włoski kolarz Domenico Pozzovivo.

Klasyfikacja generalna 97. Giro d'Italia: 1. N. Quintana (Kolumbia/Movistar) 88:14.32; 2. R. Uran (Kolumbia/Omega Pharma) 2.58; 3. F. Aru (Włochy/Astana) 4.04; 4. P. Rolland (Francja/Europcar) 5.46; 5. D. Pozzovivo (Włochy/AG2R) 6.32; 6. R. Majka (Tinkoff Saxo) 7.04; 7. W. Kelderman (Holandia/Belkin) 11.00; 8. C. Evans (Australia/BMC) 11.51; 9. R. Hesjedal (Kanada/Garmin) 13.35; 10. R. Kiserlovski (Chorwacja/Trek). 15.49... 49. P. Niemiec (Lampre-Merida) 1:57.41... 50. P. Poljanski (Tinkoff Saxo) 2:04.29.