Przed dwoma laty Rosja była faworytem grupy A mistrzostw Europy, przegrała jednak z Grecją i razem z Polską pożegnała się z turniejem już po pierwszej fazie. Na mistrzostwa w RPA i w Niemczech się nie zakwalifikowała. Wracała więc po dwunastu latach, podczas których w rosyjski futbol wpakowano miliony dolarów. Gazprom stał się oficjalnym sponsorem Ligi Mistrzów, jego reklamę na koszulkach noszą piłkarze Zenitu Sankt Petersburg i Schalke 04. Tenże Zenit i CSKA Moskwa wywalczyły Puchar UEFA.
Jeśli do tego doda się piłkarskie międzynarodowe interesy rosyjskich oligarchów, będziemy mieli obraz finansowej potęgi, z którą tylko arabska może się równać. Roman Abramowicz jest właścicielem Chelsea, Dmitrij Rybołowlew AS Monaco, Aliszer Usmanow ma udziały w Arsenalu. A to tylko czołówka. Kiedy na mundialach lub Euro ogląda się rosyjskich kibiców, to oprócz takich, którzy przez lata tworzyli wizerunek tej grupy - szczerbatych, pijanych, głośnych, butnych, widzi się i takich, którzy poruszają się samochodami, jakich nie ma w katalogach najlepszych firm. Od lat rosyjska federacja piłkarska oddaje kadrę w ręce najlepszych trenerów na świecie. Po Holendrach Guusie Hiddinku i Dicku Advocaacie przyszedł Fabio Capello, a wraz z nim włoscy współpracownicy z dobrymi nazwiskami. Szkoła holenderska została zastąpiona włoską. I nic. Advocaat zdobył chociaż z Zenitem europejski puchar, ale ze sborną mu się nie powiodło. Capello jest najlepiej zarabiającym trenerem reprezentacji na świecie. Co rok na jego konto wpływa równowartość 6,5 miliona funtów. Większość tej kwoty wypłaca mu Abramowicz, który finansował też poprzedników Capello. Oligarcha mógł kupić trenera, ale nie zwycięstwa.
Liga rosyjska jest finansowo jedną z najbardziej atrakcyjnych na świecie. Warto w niej grać, bo mało gdzie w Europie płaci się tak dobrze przeciętnym zawodnikom. Dlatego to ulubiony kierunek polskich piłkarzy.
Rosyjskie kluby w rękach lokalnych, ale bogatych i wpływowych ludzi, są ich kolejną zabawką. Anżi Machaczkała miała kaprys, więc płaciła Samuelowi Eto'o 20 milionów euro rocznie. Tyle, że za te pieniądze klub kupił sobie popularność a nie sukcesy.
Z reprezentacją Rosji jest podobnie. Jedyne, co różni ją od większości innych, biorących udział w mundialu, to fakt, że wszyscy zawodnicy grają w rosyjskich klubach. Tyle, że dziś są to zawodnicy, których na Zachodzie nikt nie chce. Rosjanie mieli krótkotrwały okres prosperity podczas Euro w Austrii i Szwajcarii, na którym zajęli trzecie miejsce. Symbolem tego pokolenia był wtedy Andriej Arszawin, którego kupił Arsenal. Skończyła się lub zestarzała ta generacja a następnej, równie utalentowanej nie ma. Roman Szirokow odniósł kontuzję i na mundial nie pojechał, nieźle prezentował się 23-letni Aleksandr Kokorin. Ałan Dżagojew, który miał być nowym liderem sbornej, zaczynał mecze na ławce rezerwowych. Zapewne Capello wiedział co robi.