Reklama
Rozwiń

Rowery nakręcą gospodarkę - rozmowa z Czesławem Langiem przed Tour de Pologne

Czesław Lang | Właściciel Tour de Pologne o finansowych aspektach zaczynającego się w niedzielę wyścigu.

Publikacja: 31.07.2014 01:54

Czesław Lang

Czesław Lang

Foto: Fotorzepa, Przemek Wierzchowski

Rz: Według raportu London School of Economics opublikowanego w 2011 r., ?a więc jeszcze przed ostatnimi sukcesami brytyjskich kolarzy, uwzględniając korzyści społeczne i gospodarcze, Wielka Brytania zyskiwała dzięki kolarstwu blisko 3 mld funtów rocznie. Czy polska gospodarka może liczyć na podobne korzyści?

Czesław Lang:

Na pewno tak. Nie dysponuję wprawdzie aż tak dokładnymi wyliczeniami, ale moda na kolarstwo jest bardzo widoczna. 4,5 mln Polaków deklaruje, że jeździ na rowerze, co oznacza, że 76 proc. spośród osób, które uprawiają sport, wybiera właśnie kolarstwo. To przekłada się na rozwój przemysłu wytwarzającego komponenty rowerowe, takie jak opony, szprychy, łańcuchy czy siodełka, jak również kaski czy stroje. Do tego dochodzi składanie i dystrybucja samych rowerów czy też budowa ścieżek. Kolarstwo może nakręcać gospodarkę.



Ile zyskujemy dzięki Tour de Pologne?



Wyścig przynosi dużo miejsc pracy, zwłaszcza w miesiącach poprzedzających start. W czasie siedmiu dni imprezy pracuje przy niej ponad 10 tys. ludzi. Zyskują też hotele i restauracje. Osobna sprawa to promocja Polski. Każdy etap jest transmitowany w TVP przez dwie godziny dziennie. Za pośrednictwem Eurosportu przekaz w 20 wersjach językowych dociera do 60 państw. Za kolumną wyścigu jedzie 80 dziennikarzy z całego świata. To wszystko przekłada się na korzyści marketingowe dla kraju.

 

W ubiegłym roku dwa etapy odbyły się we włoskim regionie Trentino. Czy widać już efekty zagranicznej ekspansji wyścigu?



Zaskoczyliśmy Włochów skalą logistyki naszej imprezy. Gazety stwierdziły, że to była największa operacja Polski na Półwyspie Apenińskim od czasów Monte Casino. Przełożyło się to na wzrost zainteresowania Włochów naszym krajem. Widać to choćby przy okazji TdP amatorów, w którym chce uczestniczyć coraz więcej mieszkańców Italii. W ostatnich latach diametralnie zmieniło się wśród nich postrzeganie Polski i Polaków. Włosi wiedzą już, że turysta z Polski jest tak samo wartościowy jak turysta z Europy Zachodniej. Z drugiej strony, coraz więcej Włochów przyjeżdża do naszego kraju. Kolarze, którzy byli w Krakowie i w kopalni soli w Wieliczce, są tak zauroczeni, że chcą tam wracać z rodzinami i przyjaciółmi.

Czy wobec tego TdP zawita do kolejnych państw?

W tym roku organizujemy jeden etap wspólnie ze Słowakami – jego meta będzie w Strbskim Plesie. Nasi sąsiedzi chcą, by za rok odbyły się u nich dwa etapy. Prowadzimy rozmowy z Chorwatami, którzy chcieliby gościć u siebie nasz wyścig w 2015 r. Zainteresowani są także Czesi, Rosjanie z Kaliningradu i Ukraińcy. Wszyscy oni mają świadomość, że TdP jest jedyną imprezą tej rangi w Europie Wschodniej.

W czasie ostatnich edycji wyścigu jego budżet wynosił 3–4 mln euro. Czy w tym roku będzie podobnie?

Tak, choć oczywiście nie całość tej kwoty to gotówka. Część pozycji rozliczana jest w barterze. Niemniej wspomniany budżet jest niezbędny, by wyścig mógł funkcjonować. Na to składają się koszty opłaty licencyjnej, nagrody, zakwaterowanie ekip, jak również logistyka i promocja imprezy.

Z nieoficjalnych informacji wynika, że w 2013 r. budżet maratonu organizowanego przez Orlen w Warszawie mógł wynosić ok. 10 mln zł. W jak szybkim tempie udałoby się zorganizować wyścig zaliczany do absolutnej światowej czołówki, gdyby udało się Panu pozyskać tak dużego sponsora?

Myślę, że byłoby to możliwe z roku na rok. Tak naprawdę to jest bowiem przede wszystkim kwestia promocji. Dlaczego Francuzi i ich Tour de France są tak mocni? Właśnie dzięki promocji, oni są w tym mistrzami. Francuzi bardzo wykorzystali Lance'a Armstronga, zdając sobie pewnie sprawę, że wspomaga się niedozwolonymi środkami. Armstrong startował tylko w TdF. Wszyscy zastanawialiśmy się czy człowiek, który niemal umarł na nowotwór, wygra po raz kolejny. To była piękna historia, którą Francuzi wykorzystali do maksimum, ale gdy później się okazało, że coś jest nie tak, to nagle wszyscy umyli ręce. Wracając jednak do tempa rozwoju naszego wyścigu – gdybyśmy mieli pieniądze i mogli zainwestować je w promocję i większe nagrody, to automatycznie ranga imprezy poszłaby w górę. Nie zapominajmy jednak, w jakim miejscu znajdowaliśmy się 21 lat temu, gdy po raz pierwszy podjąłem się organizacji TdP. Obrazowo rzecz ujmując, wyglądało to tak, jakbyśmy wjechali syrenką na tor, na którym ścigają się bolidy Formuły 1. Przez ten czas udało nam się tak usprawnić naszą syrenkę, że nie tylko nie przegrywamy z nimi, a wręcz jesteśmy w pierwszej ?piątce. Pod względem organizacyjnym, w 100-punktowej skali opracowanej przez Międzynarodową Unię Kolarską, TdP od pięciu–sześciu lat otrzymuje 99,7 punktów, czyli tyle samo co TdF czy Giro d'Italia.

Parę lat temu wspominał Pan, że jednym z największych problemów organizacyjnych jest brak wystarczająco dużych parkingów przy hotelach. Czy dziś jest lepiej pod tym względem?

Każda grupa kolarska ma duże autokary, które muszą być podłączone do wody i prądu. Do tego dochodzą wozy techniczne. Gdyby pod jeden hotel podjechały wszystkie zespoły, to miejsca z pewnością by zabrakło, dlatego musimy rozdzielać ekipy po różnych obiektach. Ale to też już powoli się zmienia. Dziś pod względem hoteli i wyżywienia jesteśmy oceniani jako jeden z najlepszych organizatorów.

Jaka część budżetu imprezy pochodzi od sponsorów, a jaka od miast etapowych?

Najwięcej środków pochodzi od naszych czterech głównych sponsorów, ale oczywiście miasta również mają swój udział. Przy tym, jak już wspominałem, dużo rozliczeń prowadzimy w barterze.

Czy samorządy coraz aktywniej zabiegają o możliwość goszczenia wyścigu u siebie?

Tak, ale wciąż jeszcze czasem się zdarza, że – mając już w miarę ułożoną trasę wyścigu – trudno znaleźć np. miasto startowe. A nie mówimy tu o jakichś szalonych kwotach. W przypadku miasta startowego jest to ok. 100 tys. złotych. W ramach tej kwoty miasto otrzymuje pół godziny czasu antenowego w ramach programu „Kulisy Tour de Pologne" w TVP 1, 20 minut transmisji ze startu i promocję w Eurosporcie. Są miasta, które to rozumieją, i z którymi świetnie się współpracuje, np. Katowice, Kraków czy Bukowina. Ale są też i takie, z którymi ciężko coś wspólnie zrobić. Kibice często pytają mnie, dlaczego wyścig nie odbywa się tu czy tam i odpowiadam im, że jeśli dane miasto będzie nas chciało zaprosić, to my jesteśmy otwarci na współpracę.

Z danych Nielsen Audience Measurement przygotowanych na zlecenie Wirtualnemedia.pl wynika, że transmisję z ubiegłorocznego wyścigu w TVP śledziło średnio 1,08 mln widzów, o 290 tys. mniej niż rok wcześniej. Z czego wynika ten spadek?

Niestety, transmisja z pierwszych dwóch etapów ubiegłorocznego wyścigu nie była zrealizowana tak, jak oczekiwaliby tego widzowie. Potem było już znacznie lepiej. Przykładowo: etap wokół Bukowiny Tatrzańskiej śledziło już blisko 3 mln osób. Do tego dochodzą tłumy kibiców obserwujących kolarzy na żywo. Ich liczbę można oszacować na 2,5–3 mln.

Czy, biorąc pod uwagę coraz większe sukcesy Polaków, kolarstwo zacznie przyciągać kolejnych sponsorów, chcących iść w ślady Dariusza Miłka i jego zespołu CCC Polsat Polkowice?

Myślę, że tak. Kolarstwo przeżywało poważny kryzys związany z aferami dopingowymi. Bardzo ważne było to, że kolarze sami chcieli z tym walczyć. Nikt nie zamiatał tego problemu pod dywan. W słynnej aferze doktora Puerto pojawiało się również wiele nazwisk piłkarzy, ale żadnego z nich nie pociągnięto do odpowiedzialności. W odróżnieniu od nich kolarze wyciągnęli wnioski i podjęli zdecydowane działania w walce z dopingiem. Wiele firm postanowiło jednak w tym okresie wycofać się ze sponsorowania dyscypliny. Takie są koszty każdej rewolucji. Ta walka jednak zdecydowanie się opłaciła. Wprowadzenie paszportów biologicznych czy programu ADAMS sprawiło, że oszuści nie mają jak się ukryć. Tak zdecydowana walka z dopingiem wyrównała szanse zawodników. Dzięki temu pojawiło się – co widać choćby w tegorocznym TdF – wielu młodych kolarzy, którzy zaczęli wygrywać. Kolarstwo staje się nieprzewidywalne, a to przekłada się na wzrost zainteresowania.

Kiedy zatem doczekamy się kolejnego zwycięstwa polskiego kolarza w naszym narodowym wyścigu?

Jesteśmy blisko. Michałowi Kwiatkowskiemu dwa lata temu zabrakło pięć sekund, Rafałowi Majce przed rokiem 26 sekund. W tym roku mocny skład wystawi grupa CCC. Myślę, że Majka ma szansę na zwycięstwo w TdP. Może jeszcze nie w tym roku, ale w przyszłości na pewno. Bardzo cieszy mnie również to, że Rafał i Michał uczą Polaków kibicować. Media niestety trochę wypaczyły oczekiwania kibiców, dla których liczą się tylko wygrana czy medal. A przecież równie ważna jest walka na trasie. Gdybyśmy czekali tylko na zwycięzców, to moglibyśmy obejrzeć w zasadzie ostatnią minutę rywalizacji. W ten sposób pozbawiamy się przyjemności z oglądania wspaniałego widowiska, jakim jest kolarstwo.

— rozmawiali Bartosz Mszyca ?i Grzegorz Psujek

Rafał Majka pojedzie w Tour de Pologne, Michał Kwiatkowski zrezygnował

Obaj poinformowali o swoich decyzjach ?na wczorajszej konferencji prasowej w Warszawie. – Miałem bardzo intensywny ?i udany początek sezonu. W Tour de France czułem, że zmęczenie się nawarstwiało. Wspólnie z grupą uznaliśmy, że najlepszą decyzją będzie rezygnacja ze startu – tłumaczył wczoraj dziennikarzom Kwiatkowski. Spotkanie w Centrum Olimpijskim w Warszawie zgromadziło tłumy. Nigdy jeszcze rozpoczęcie Tour de Pologne nie wywołało takiego zainteresowania, ale powód był oczywisty. Dwaj polscy kolarze stają się z wyścigu na wyścig coraz bardziej rozpoznawalnymi sportowcami. Kwiatkowski zapowiedział, że na TdP pojawi się w roli widza, ale potem chce odpocząć. Wystartuje jeszcze w kilku wyścigach we wrześniu i na koniec w mistrzostwach świata.

Rafał Majka wspaniały sezon chce zwieńczyć naszym narodowym wyścigiem, ale nie zapowiada, że dokona cudów na trasie. – Jestem po Giro d'Italia i Tour de France. Czuję się zmęczony. Jadę dla polskich kibiców, chcę ich ucieszyć. Będę trochę tym zestresowany, zwłaszcza na ostatnim etapie w Krakowie, gdzie mieszkam – mówił zwycięzca klasyfikacji górskiej Tour de France.

Wyścig rozpoczyna się w niedzielę etapem z Gdańska do Bydgoszczy. Zakończy się w sobotę jazdą indywidualną na czas w Krakowie.

— Olgierd Kwiatkowski

Sport
Nie chce pałacu. Kirsty Coventry - pierwsza kobieta przejmuje władzę w MKOl
Sport
Transmisje French Open w TV Smart przez miesiąc za darmo
Sport
Witold Bańka wciąż na czele WADA. Zrezygnował z Pałacu Prezydenckiego
Sport
Kodeks dobrych praktyk. „Wysokość wsparcia będzie przedmiotem dyskusji"
Sport
Wybitni sportowcy wyróżnieni nagrodami Herosi WP 2025