Rechot pchełki

Piotr Żyła kolejny raz zapewnił mi smutną podróż do czasów, za którymi wcale nie tęsknię.

Publikacja: 01.08.2014 18:52

Mirosław Żukowski

Mirosław Żukowski

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompala

Od dawna się zastanawiałem, na czym polega internetowa popularność tego młodego człowieka, co sprawia, że ludzi interesuje to, co powie, choć zwykle słyszą tylko infantylny rechocik i głupawe dowcipy. Żyła cofa nas do czasu, gdy sportowiec jako osoba i sport jako dziedzina kojarzyły się z prymitywem.

My, dziennikarze sportowi, też obrywaliśmy rykoszetem. W polskim filmie lub książce, jeśli akcja działa się w redakcji i szef – niezadowolony z pracy dziennikarza – chciał go ukarać, to zwykle groził mu zesłaniem do działu sportowego, tj. tam, gdzie myśleć nie trzeba.

Ten stereotyp się zmienił (mam przynajmniej taką nadzieję) dzięki nowym pokoleniom dziennikarzy, ale także dzięki sportowcom coraz lepiej przygotowanym do zawodowej i medialnej kariery, choć oczywiście wciąż zdarzają się takie dinozaury jak tenisista Jerzy Janowicz.

Piotr Żyła cofa nas do czasu, gdy sportowiec kojarzył się z prostakiem

Żyła na pytanie dziennikarza TVP, dlaczego nie leci na zagraniczne konkursy, odpowiedział, że to daleko i może lepiej zostać w domu, bo mogą nas zestrzelić. A potem po swojemu zarechotał... Na szczęście rozmawiał z człowiekiem mądrym i doświadczonym. Maciej Jabłoński znalazł jedyną możliwą ripostę na taki żarcik, powiedział „Wypluj te słowa", za co należą mu się brawa. Gdyby Żyła trafił na kogoś podobnego do siebie albo mniej obytego przed kamerą i ze słabszym refleksem, jego bezmyślność odbiłaby się większym echem.

Nie jestem wcale zwolennikiem marketingowego formatowania sportowców, o co wielu oskarża np. nowych mentorów Agnieszki Radwańskiej. Ale biznesowe korzyści z takiego postępowania są ewidentne. To nie jest tak, jak piszą niektórzy prawicowi publicyści (np. Jakub Kowalski w „Rz"), że Radwańska osiągnęła sukces w reklamie, choć pozostała wierna sobie i ojcu. Jest wprost przeciwnie, Isia największe reklamowe kontrakty podpisała wówczas, gdy przestała już być PiSią (tak nazywał ją internet). Nie zawdzięcza ich wierności ojcu i jego poglądom, lecz raczej zerwaniu z nim – przynajmniej oficjalnie. Co myśli i kogo popiera prywatnie, wie zapewne tylko ona, firmom takim jak Amica czy amerykańskie serniki potrzebna jest jej dobra gra i jeszcze lepszy wizerunek w mediach. Gdyby Janowicz poszedł tą drogą, zapewne też grałby lepiej. On również mógłby zacząć od  rozmowy z ojcem.

Żyła w zawodowym sporcie to pchełka w porównaniu z Radwańską, ale już widać, że wie, gdzie stoją konfitury, i zachowuje się tak, by pomimo sportowej przeciętności zyskać przewagę innymi sposobami. W czasach Big Brothera zwanego dziś Warsaw Shore i Dody Elektrody nie jest to trudne, trzeba ich po prostu przelicytować, choćby z uśmiechem prostego wesołka, co Żyle udaje się doskonale.

I nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie okazało się, że to działa, że podczas igrzysk w Soczi z billboardów w polskich miastach patrzył na nas prymitywny żartowniś, przy pomocy którego wcale nie prymitywna  zagraniczna firma chciała sprzedać więcej smartfonów.

Nawet jeśli wina jest po mojej stronie i straciłem kontakt ze światem, już się nie zmienię, a Żyła mnie w słuszności tego wyboru umacnia. Nie stanę się bardziej multimedialny, nie zacznę bywać na Pudelku, nigdy nie kupię „Faktu" i nie obejrzę nowej MTV. Nie zacznę też śledzić dyżurnego wesołka polskich skoków na Facebooku, gdyż ten rodzaj humoru mnie boli, nawet podawany dożylnie.

Od dawna się zastanawiałem, na czym polega internetowa popularność tego młodego człowieka, co sprawia, że ludzi interesuje to, co powie, choć zwykle słyszą tylko infantylny rechocik i głupawe dowcipy. Żyła cofa nas do czasu, gdy sportowiec jako osoba i sport jako dziedzina kojarzyły się z prymitywem.

My, dziennikarze sportowi, też obrywaliśmy rykoszetem. W polskim filmie lub książce, jeśli akcja działa się w redakcji i szef – niezadowolony z pracy dziennikarza – chciał go ukarać, to zwykle groził mu zesłaniem do działu sportowego, tj. tam, gdzie myśleć nie trzeba.

Pozostało 83% artykułu
Sport
Wsparcie MKOl dla polskiego kandydata na szefa WADA
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Sport
Alpy 2030. Zimowe igrzyska we Francji zagrożone?
Sport
Andrzej Duda i Międzynarodowy Komitet Olimpijski. Czy to w ogóle możliwe?
Sport
Putin chciał zorganizować własne igrzyska. Rosja odwołuje swoje plany
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Sport
Narendra Modi marzy o igrzyskach. Pójdzie na starcie z Arabią Saudyjską i Katarem?