Reklama
Rozwiń

Tylko dla smakoszy - felieton Mirosława Żukowskiego

Bardzo żałuję, że lekkoatletyczne mistrzostwa Europy nie są już tak ważne jak kiedyś.

Publikacja: 15.08.2014 19:56

Mirosław Żukowski

Mirosław Żukowski

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompala

Lekkoatletyka ożywa co dwa lata – podczas igrzysk olimpijskich i mistrzostw świata. Mistrzostwa Europy już tej siły przebicia nie mają, czują to też sportowcy, którzy często traktują je jak program obowiązkowy narzucony przez ministerialnych buchalterów przyznających dotacje dla związków i stypendia dla medalistów.

Oglądając w TVP Sport i Eurosporcie relacje z legendarnego stadionu Letzigrund w Zurychu, kolejny raz przekonałem się, że lekkoatletyczny spektakl ze swoim powolnym rytmem nie pasuje do naszych czasów, gdy wiadomość sprzed godziny jest już archiwalnym newsem.

Lekkoatletykę trzeba smakować, najlepiej oglądać także poranne eliminacje, by zrozumieć to, co stanie się wieczorem, kiedy najważniejsze telewizje pokażą wisienkę, nie zwracając zupełnie uwagi na tort. Niestety, prawie nikt nie ma dziś czasu na powolne smakowanie, wszyscy chcą fast foodu, rekordu za rekordem i Usaina Bolta co wieczór na deser.

Mistrzostw Europy w Sztokholmie w roku 1958 nie pamiętam, ale wiem, że były to czasy, gdy dwaj wybitni pisarze, witając się na ulicy, zamiast „Dzień dobry" mówili „Sidło", bo polski oszczepnik właśnie pobił rekord świata. „Przegląd Sportowy" mógł być już wówczas dumny z naszego Wunderteamu, a jeszcze pięć lat wcześniej po fantastycznym wyczynie polskich bokserów w Warszawie najstarsza sportowa gazeta Europy musiała pisać o triumfie radzieckiej szkoły boksu. Trójskoczek Józef Szmidt, biegacz Zdzisław Krzyszkowiak, Janusz Sidło czy dyskobol Edmund Piątkowski („Biały Anioł") byli bohaterami ówczesnych podwórek.

W moim osobistym rankingu na pierwszym miejscu są mistrzostwa Europy w roku 1966 w Budapeszcie i zwycięstwa czterystumetrowców, zarówno w biegu indywidualnym, jak i w sztafecie, oraz przede wszystkim niewiarygodny bieg Ewy Kłobukowskiej. Wyprowadziła ona polską sztafetę 4x100 m na pierwsze miejsce, pomimo ogromnej straty w momencie przejmowania pałeczki. Kłobukowską po roku zdyskwalifikowano w okolicznościach do dziś niejasnych i w masowej pamięci została tylko jej wspaniała koleżanka Irena Szewińska (wówczas jeszcze Kirszenstein).

A potem władcy sportu Juan Antonio Samaranch (szef MKOL) i Primo Nebiolo (boss Międzynarodowej Federacji Lekkoatletycznej) postanowili wszystko zmienić, by zarobić. Mistrzostwa świata (pierwsze odbyły się w roku 1983 w Helsinkach) zjadły mistrzostwa Europy, pojawiły się ogromne pieniądze i w latach 80., by puścić maszynę w ruch, praktycznie zalegalizowano doping. Mistrzostwa w Finlandii były niekontrolowaną farmakologiczną orgią.

Trzeba pamiętać, że wówczas stał jeszcze mur w Berlinie i oprócz pieniędzy swoją rolę na stadionie grała też polityka. Niektóre rekordy ustanowione w tamtych czasach przez sportowców z NRD (Marita Koch na 400 m), Czechosłowacji (Jarmila Kratochvilova na 800 m), Bułgarii (Jordanka Donkowa na 100 m przez płotki) trwają do dziś, choć są kpiną z uczciwości. Zachód nie był lepszy, Florence Griffith-Joyner wciąż jest rekordzistką świata na 100 i 200 m, ale nie żyje od 16 lat.

W tej epoce skończyły się wielkie mistrzostwa Europy, które trwają jako spektakl tylko dla smakoszy, amatorów niespiesznej refleksji.

Lekkoatletyka ożywa co dwa lata – podczas igrzysk olimpijskich i mistrzostw świata. Mistrzostwa Europy już tej siły przebicia nie mają, czują to też sportowcy, którzy często traktują je jak program obowiązkowy narzucony przez ministerialnych buchalterów przyznających dotacje dla związków i stypendia dla medalistów.

Oglądając w TVP Sport i Eurosporcie relacje z legendarnego stadionu Letzigrund w Zurychu, kolejny raz przekonałem się, że lekkoatletyczny spektakl ze swoim powolnym rytmem nie pasuje do naszych czasów, gdy wiadomość sprzed godziny jest już archiwalnym newsem.

Pozostało jeszcze 82% artykułu
Sport
Prezydent podjął decyzję w sprawie ustawy o sporcie. Oburzenie ministra
Sport
Ekstraklasa: Liga rośnie na trybunach
Sport
Aleksandra Król-Walas: Medal olimpijski moim marzeniem
SPORT I POLITYKA
Ile tak naprawdę może zarobić Andrzej Duda w MKOl?
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Sport
Andrzej Duda w MKOl? Maja Włoszczowska zabrała głos
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku