W sobotę w Jerez de la Frontera na starcie stanęli m.in. Hiszpan Alberto Contador, który dwukrotnie wygrywał ten wyścig i Tour de France, raz był pierwszy w Giro d'Italia; Brytyjczyk Chris Froome – ubiegłoroczny zwycięzca Wielkiej Pętli; Kolumbijczyk Nairo Quintana – w czerwcu najlepszy w Giro. Jedzie w Vuelcie Joaquim Rodriguez, z którym Rafał Majka walczył w lipcu o koszulkę w czerwone kropki dla najlepszego „górala", paru innych niezłych Hiszpanów oraz Włochów, Kolumbijczyk Rigoberto Uran.
Wyścig zapowiada się więc na walkę tytanów współczesnego peletonu, a nie na rekreacyjną przejażdżkę kolarzy drugiego planu. W zeszłym roku zwycięstwo odniósł 42-letni Amerykanin Chris Horner, co stało się pożywką dla pięknej historii, ale też policzkiem dla wartości sportowej wyścigu.
Jazda z gwiazdami w tej edycji Vuelty jest jednak bardziej wynikiem nieszczęść wielkich zawodników niż świadomego planu. Contador nie miał w planach startu w ojczyźnie. Podczas Tour de France na zjeździe w Wogezach złamał kość piszczelową i musiał się z Wielkiej Pętli wycofać. Leczył się najpierw w klinice CEMTRO, czyli tam, gdzie piłkarze Realu Madryt, a potem już w Szwajcarii, gdzie mieszka, lekarze otworzyli mu ranę i zrobili serię nakłuć. Wydali diagnozę – można trenować i jechać w Vuelcie – ale w hiszpańskich mediach dziennikarze są sceptyczni. Piszą o tym, że w Hiszpanii kazał mu jechać rosyjski właściciel grupy Tinkoff-Saxo – Oleg Tinkow. Contador zaprzecza.
Froome także nie ukończył Tour de France, jedzie w Vuelcie po to, żeby ocalić sezon, wygrać parę etapów, ale pech go nie omija. W zeszłym tygodniu podczas treningu najechał rowerem na plamę oleju. Wywrócił się, uszkodził nadgarstek, nic groźnego się nie stało.
Normalnie, zgodnie z planem startuje Quintana. Kolumbijczyk po zwycięstwie w Giro odpoczywał w kraju wraz z rodziną, a gdy wrócił do Europy od razu wygrał Wyścig Dookoła Burgos.