15. rundę mistrzostw świata rozgrywano w trudnych warunkach atmosferycznych. Z powodu ulewy wyścig ruszył za samochodem bezpieczeństwa, później przerwano jazdę na ponad pół godziny. Deszcz stopniowo ustępował, więc rozpoczęto ostrą rywalizację, ale dziesięć okrążeń przed metą znów zaczęło mocniej padać i wtedy doszło do dramatu.
W szybkim łuku przejeżdżanym z prędkością niemal 200 km/h z toru wypadł Adrian Sutil. Niemcowi nic się nie stało i do akcji ruszył samobieżny dźwig, który miał usunąć uszkodzony bolid Saubera z toru. Nie było powodu do przerwania zawodów, a sędziowie za pomocą żółtych flag i świateł ostrzegali innych kierowców o niebezpieczeństwie na poboczu. Mimo to okrążenie później w niemal identyczny sposób tor opuścił Jules Bianchi z ekipy Marussia. Jego samochód wbił się pod tylną część dźwigu i 25-letni Francuz doznał poważnych obrażeń głowy. Jego stan określano jako bardzo poważny, albo nawet krytyczny. W zależności od źródła informacji.
Wyścig przerwano i już nie wznowiono, a nieprzytomny kierowca trafił do pobliskiego szpitala, gdzie przeszedł operację usunięcia poważnego krwiaka mózgu. Japońscy lekarze mieli podać konkretne informacje na temat jego stanu dopiero w poniedziałek rano, po pierwszej – krytycznej – nocy.
Najpoważniejszy wypadek od 1994 roku
Pod względem konsekwencji dla kierowcy jest to najpoważniejszy wypadek na torze Formuły 1 od pamiętnego czarnego weekendu na Imoli w 1994 roku. Wtedy podczas kwalifikacji zginął Roland Ratzenberger, a w wyścigu śmiertelnemu wypadkowi uległ trzykrotny mistrz świata Ayrton Senna. Po tych tragediach władze Formuły 1 wprowadziły zmiany w przepisach i przez minione 20 lat właściwie z roku na rok poziom bezpieczeństwa jest podnoszony. Teraz można się spodziewać podobnych reakcji, ale nie da się opracować skutecznej recepty na każdy, nawet najbardziej nieprawdopodobny – jak chociażby dźwig na poboczu – scenariusz.
Pechowe okoliczności
Wszystkie poważne w skutkach wypadki, do których doszło w ostatnich sezonach, były przeważnie wynikiem wyjątkowo pechowych splotów okoliczności. Pięć lat temu podczas kwalifikacji na Hungaroringu Felipe Massa został uderzony w głowę sprężyną, która wypadła z innego samochodu. W lipcu 2012 roku Maria de Villota podczas testowych jazd po prostej na brytyjskim lotnisku Duxford wjechała pod zaparkowaną ciężarówkę i uderzyła głową w otwartą rampę załadunkową. Hiszpanka straciła oko, a kilkanaście miesięcy później zmarła w wyniku powikłań neurologicznych. Tuż po zeszłorocznej GP Kanady zginął jeden z porządkowych, przejechany przez cofający dźwig samobieżny.