Turniej ma 32 lata tradycji i sprowadza się do rywalizacji jedynie wielkiej czwórki – golfistów, którzy wygrali turnieje Masters, US Open, The Open i US PGA Championship, czyli te, które składają się na Wielkiego Szlema w golfie.
Tegoroczni mistrzowie stawili się chętnie: do Southampton na Bermudach na pole Port Royal przyjechali Rory McIlroy (mistrz The Open i PGA Championship), Bubba Watson (najlepszy w Masters), Martin Kaymer (US Open) oraz Jim Furyk, który wprawdzie w tym roku w Wielkim Szlemie nie wygrał, ale był wysoko na liście rankingowej prowadzonej na okoliczność tego startu. Miał grać Adam Scott, ale zgłosił, że ma inne plany, które kolidowały z październikowym terminem turnieju.
Zgodnie z obecnym regulaminem grano dwie rundy. Kaymer prowadził po pierwszej, miał dwa punkty przewagi nad Watsonem, cztery nad McIlroyem, siedem nad dwukrotnym zwycięzcą tego turnieju Furykiem – drugiego dnia przewagę nad Amerykaninem jednak stracił, choć prowadził na 35 z 36 dołków zasadniczej części turnieju.
Bubba Watson miał nawet szansę wygrać, ale spudłował uderzając na zwycięstwo – względnie prosty putt na 18. dołku, z odległości 4 stóp, czyli około 120 cm od flagi – nie był udany.
Doszło do dogrywki, w której znów grano na ostatnim dołku, ale to Niemiec miał silniejsze nerwy, trafił do celu już za trzecim strzałem (zdobył birdie), rywal zagrał wedle normy cztery uderzenia. Los chciał, że znów decydował putt, znów z tej części greenu, która nie przyniosła szczęścia Bubbie Watsonowi, ale Kaymer trafił – z odległości ponad dwa razy większej, niż wcześniej próbował to zrobić jego rywal.