W mistrzostwach świata do rozegrania pozostaje jeszcze jedna runda, ale najważniejsze rozstrzygnięcia już zapadły.
Kibice tęsknią za nie tak znów odległymi czasami, gdy w stawce było osiem fabrycznych teamów: uznawane wówczas za ikony rajdów japońskie Subaru i Mitsubishi walczyły z Fordem i Peugeotem, a w tle o okruszki ścigały się ze sobą słabsze, ale wciąż fabryczne – i dysponujące własnymi modelami WRC – ekipy Seata, Skody czy Hyundaia. Gdy zniknęła Toyota (przeniosła się do Formuły 1), natychmiast lukę wypełnił Citroen.
Nawet kiedy swoją serię rozpoczęli dziewięciokrotni mistrzowie świata Sebastien Loeb i Daniel Elena, fani mogli się emocjonować do ostatniego odcinka specjalnego. Tytuł i tak zdobywał genialny duet z Citroena, ale rywale z Subaru czy Forda tanio skóry nie sprzedawali.
Teraz mamy nową dominację. W miniony weekend drugi z rzędu mistrzowski tytuł wywalczyli Sebastien Ogier i Julien Ingrassia. Pierwsze trzy miejsca w punktacji zajmują załogi Volkswagena i nie dziwi fakt, że niemiecki producent już dwa rajdy wcześniej zapewnił sobie prymat wśród producentów. Model Polo WRC pojawił się na początku sezonu 2013 i od razu podbił rajdowe trasy. Trudno się temu dziwić, bo w poprzednim roku podczas testów pokonano więcej kilometrów, niż liczy sobie cały sezon rywalizacji.
Przed rokiem między dwie załogi Volkswagena wmieszał się jeżdżący fordem Thierry Neuville, ale teraz białe samochody praktycznie nie mają konkurencji. Już dwa lata temu Ford wycofał fabryczne wsparcie dla zespołu M-Sport, a w tym roku ekipa Malcolma Wilsona musi sobie dodatkowo radzić bez głównego sponsora (w zeszłym sezonie pieniądze płynęły z Kataru).