Głowa ważniejsza od nóg - rozmowa z Cezarym Kucharskim

Menedżer piłkarski ?o karierze swego podopiecznego Roberta Lewandowskiego i wyjazdach młodych polskich graczy.

Publikacja: 05.11.2014 01:00

Rz: Kiedy Robert Lewandowski strzela bramkę dla Bayernu w meczu z Borussią, pan skacze z radości czy już się pan przyzwyczaił?

Cezary Kucharski:

Zawsze przeżywam, ale raczej bez skakania. Podchodzę do tego z radością, ale i spokojem, mając poczucie, że zrobiliśmy z Robertem wszystko, aby te bramki stały się normą

.

To znaczy co zrobiliście?



Robert jest przykładem, jak powinno się robić karierę. Trzykrotnie brałem udział w jego transferach i za każdym razem podejmowaliśmy słuszną decyzję. Tak było, kiedy przechodził ze Znicza Pruszków do Lecha, z Lecha do Borussii i teraz – do Monachium.



Na początku było też trochę szczęścia, kiedy w Legii się na nim nie poznano. Być może na dobre mu to wyszło.



Nie do końca tak. Rzeczywiście chciałem, by grał w Legii, bo sam byłem jej zawodnikiem i kapitanem. Wiem, że w polskich warunkach to mocny klub. Ale kiedy proponowałem Robertowi zmianę klubu, miałem przede wszystkim na myśli Lecha, ze względu na pracującego tam Franciszka Smudę. Wiedziałem, że chłopak z takim talentem może na początku kariery dużo się nauczyć od tak doświadczonego trenera.

Sam Robert Lewandowski miał jakieś wymagania?

Kiedy grał w Zniczu? Miał jedno: żeby zamienić mu klub na lepszy. Pieniądze były na drugim planie. Podał nawet kwotę, jaką chciałby zarabiać, ale na poziomie ekstraklasy należała raczej do symbolicznych. W Zniczu zarabiał bodajże 2 tysiące złotych. W Lechu dostał więcej, niż chciał. Wiedział, że jeśli będzie dobry, pieniądze same przyjdą. Trzeba tylko na nie zapracować. Pod tym względem Lewandowski jest przeciwieństwem zdecydowanej większości polskich piłkarzy i ich agentów, którzy przy transferach kierują się nie dobrem zawodnika, tylko pieniędzmi, jakie mogą szybko zarobić. To ma krótkie nogi.

Ile Lewandowskiemu zapłacił Bayern?

Szczegóły transferu ujawnię dopiero w swojej książce, której jeszcze nie zacząłem pisać. Teraz mogę powiedzieć tylko tyle, na ile pozwala mi etyka zawodowa. Bayern był jednym z pierwszych klubów niemieckich, jakie złożyły Robertowi propozycję. Ale jego rozwój był wyjątkowo szybki i ustawiła się po niego kolejka. Chciały go takie kluby, jak Manchester United i Manchester City, Liverpool, Chelsea, Real Madryt, Atletico Madryt, Juventus Turyn... Z wielkich klubów europejskich chyba tylko Barcelona nie złożyła mu propozycji, ale w jej koncepcji nie było środkowego napastnika. Zlatan Ibrahimović się tam nie sprawdził.

Ale Pep Guardiola przyszedł do Bayernu i teraz stawia na Lewandowskiego.

Uznał widocznie, że takiego zawodnika musi wykorzystać. W rozmowach ze strony Bayernu uczestniczył jeszcze poprzedni dyrektor sportowy Christian Nerlinger. Potem rozmawialiśmy z Matthiasem Sammerem i obydwoma prezesami: Ulim Hoenessem i Karlem-Heinzem Rummenigge.  Oczywiście pierwsza oferta, sprzed kilku lat, nie mogła zostać przez nas zaakceptowana, bo cena Roberta na rynku znacznie wzrosła. Bayern to rozumiał. Nikt nie lubi wydawać więcej pieniędzy, niżby chciał, ale w tym wypadku narada wewnątrz klubu trwała kwadrans. Przyjemnie się robi  interesy z poważnymi biznesmenami.

To prawda, że zanim podjęliście wspólnie decyzję, oglądał pan w akcji różne drużyny pod kątem ewentualnej gry Roberta?

Musiałem to robić, na tym między innymi polega praca menedżera. Jeździłem po Europie, patrzyłem, jak drużyny, które złożyły mu propozycję, grają u siebie, jak na wyjazdach, z kim mógłby ewentualnie współpracować, a z kim nie. Jeszcze kilka lat temu uważałem, że nie ma czego szukać w Bayernie, dopóki będzie tam Mario Gomez. Przede wszystkim był słabszy od Roberta i kiedy to mówiłem publicznie w Polsce, spotykałem się z opinią, że prawię jakieś herezje: gdzie Gomez, a gdzie Lewandowski. Poza tym był to piłkarz, na którego podania nie można było liczyć.

Mario Mandżukić był lepszy, ale grał podobnie.

Mam takie poczucie, że transfer był korzystny dla obydwu stron. Robert trafił do jedenastki, w której gra sześciu mistrzów świata, a nie jest słabszy od nich i coś do tego zespołu wniósł.

Pan ma w swojej stajni kilku utalentowanych zawodników, między innymi jednego z najlepszych w ekstraklasie, Michała Żyrę. Czy on już powinien wyjechać za granicę?

Robert miał 22 lata, kiedy przenosił się z Poznania do Dortmundu. Michał Żyro też ma 22 lata i jest równie rozsądny jak Robert. Wyjeżdżają młodsi i starsi, to nie jest kwestia wieku. Żeby zrobić karierę, nie wystarczy dobrze kopać piłki. Głowa jest ważniejsza od nóg, a Michał głowę ma. Myślę, że może już spokojnie wyjechać i da sobie radę.

Ale Rafałowi Wolskiemu się nie powiodło. Traktuje pan to jako porażkę?

Nie mam takiego poczucia. Rafał przed wyjazdem z Legii do Florencji miał półroczną przerwę spowodowaną kontuzją. Był leczony w Polsce, a z mojej inicjatywy pojechał do Monachium, gdzie zajął się nim lekarz Bayernu dr Mueller-Wohlfarth. Po przejściach zdrowotnych nie był w stanie walczyć o miejsce w tak silnej drużynie jak Fiorentina. Zdecydowaliśmy się więc na krok wstecz, wypożyczając go do Bari. Jeśli ta drużyna awansuje do Serie A, to Rafał w niej zostanie. Jeśli nie – wróci do Fiorentiny. Jestem o niego spokojny. Współpracuję z rozsądnymi zawodnikami, którzy rozumieją zasady profesjonalizmu i ich przestrzegają. Lewandowski w Niemczech, Wolski we Włoszech, Grzegorz Krychowiak w Sewilli. To są miejsca, o jakich marzą nie tylko polscy piłkarze.

— rozmawiał Stefan Szczepłek

Sport
Wybitni sportowcy wyróżnieni nagrodami Herosi WP 2025
Sport
Rafał Sonik z pomocą influencerów walczy z hejtem. 8 tysięcy uczniów na rekordowej lekcji
doping
Witold Bańka jedynym kandydatem na szefa WADA
Materiał Partnera
Herosi stoją nie tylko na podium
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Sport
Sportowcy spotkali się z Andrzejem Dudą. Chodzi o ustawę o sporcie