Federer wreszcie zdrowy

Puchar Davisa: Szwajcaria — Francja 2:1. Po sobotnim deblu na Francuzów musiał paść blady strach. Roger Federer nie tylko zagrał, ale spisał się znakomicie i wraz ze Stanem Wawrinką dał drugi punkt Szwajcarii.

Aktualizacja: 22.11.2014 21:39 Publikacja: 22.11.2014 20:01

Federer wreszcie zdrowy

Foto: AFP

Mirosław Żukowski z Lille

Był to zupełnie inny Federer niż w piątkowym, przegranym meczu z Gaelem Monfilsem. Widać było, że Szwajcar nie boi się już o bolące plecy, serwował z większą swobodą, smeczował bez obaw i przede wszystkim poruszał się po korcie tak, jak robił to zawsze. Zagrał po prostu inny człowiek.

Gasquet i Benneteau mieli swoje szanse, przede wszystkim w drugim secie, ale ich nie wykorzystali, a potem, gdy w secie trzecim przy stanie 2:2 swoje podanie przegrał Benneteau, francuska para straciła napęd, pomimo żywiołowego dopingu publiczności. Wystarczyło, że Jo-Wilfried Tsonga poskarżył się w gazetach na to, że gdy przegrywał z piątek z Wawrinką, kibice siedzieli cicho, by nazajutrz pełny stadion przypominał wulkan. Jednak Szwajcarzy nie dali się stłamsić.

Federer i Wawrinka to mistrzowie olimpijscy w deblu z roku 2008, ale dotychczas w Pucharze Davisa im się nie wiodło. Przegrali cztery mecze, nigdy nie zwyciężyli na korcie ziemnym. Dlatego decyzja kapitana Severina Luethiego była odważna, ale jak się okazuje, wiedział co robi. Najważniejsza okazała się oczywiście wola Federera, by grać, wyrażona już podczas piątkowej konferencji prasowej, po porażce z Monfilsem. Z obecnej perspektywy ten mecz wydaje się czymś w rodzaju rozpoznania bojem. Federerowi był on potrzebny, by zobaczył na co może sobie pozwolić, by przyzwyczaił się do halowego ziemnego kortu.

Jeśli naprawdę odzyskał zdrowie, to ten z Francuzów, który się z nim zmierzy w niedzielę w pierwszym singlu (najprawdopodobniej Tsonga), będzie w trudnej sytuacji. Gołym okiem widać, że Szwajcar jest zdeterminowany, by wygrać wreszcie Puchar Davisa dla siebie i ojczyzny. To jedyne trofeum - oprócz olimpijskiego złota w singlu - którego Federerowi brakuje do tego, by poczuł się niekwestionowanym władcą całego tenisowego terytorium. Po deblu obaj Szwajcarzy w znakomitych humorach spotkali się z dziennikarzami. Na pytanie, kto z nich był lepszy, Wawrinka odpowiedział z uśmiechem: „Jak to kto? Ja byłem lepszy!". Federer potwierdził, że nic go już nie boli i jest gotowy do dalszej walki, a to oznacza tylko jedno: galijski kogut w niedzielę raczej nie zapieje. Początek pierwszego meczu o 13.00.

Szwajcaria - Francja 2:1

Sobotni debel: R. Federer i S. Wawrinka (Szwajcaria) - J. Benneteau i R. Gasquet (Francja) 6:3, 7:5, 6:4.

Mirosław Żukowski z Lille

Był to zupełnie inny Federer niż w piątkowym, przegranym meczu z Gaelem Monfilsem. Widać było, że Szwajcar nie boi się już o bolące plecy, serwował z większą swobodą, smeczował bez obaw i przede wszystkim poruszał się po korcie tak, jak robił to zawsze. Zagrał po prostu inny człowiek.

Pozostało jeszcze 85% artykułu
Sport
Transmisje French Open w TV Smart przez miesiąc za darmo
Materiał Promocyjny
Mieszkania na wynajem. Inwestowanie w nieruchomości dla wytrawnych
Sport
Witold Bańka wciąż na czele WADA. Zrezygnował z Pałacu Prezydenckiego
Sport
Kodeks dobrych praktyk. „Wysokość wsparcia będzie przedmiotem dyskusji"
Sport
Wybitni sportowcy wyróżnieni nagrodami Herosi WP 2025
Sport
Rafał Sonik z pomocą influencerów walczy z hejtem. 8 tysięcy uczniów na rekordowej lekcji