Adrian Mierzejewski odchodził w maju 2011 roku z Polonii Warszawa do Trabzonsporu za ponad 5 milionów euro. Wiedział, że będzie grał, bo mało który klub stać na taki wydatek za rezerwowego. Jednak kiedy drużynie z Trabzonu nie udało się awansować do Ligi Mistrzów, trener Senol Gunes zaczął przemeblowania w składzie.
Mierzejewski przesiadał się z ławki rezerwowych na trybuny, na boisko nie wchodził w ogóle. Przyjeżdżał na zgrupowania reprezentacji Polski na kredyt, od maja była to jedyna drużyna, w której mógł pokopać piłkę.
Powołanie na mecz z Urugwajem miało być ostatnim, jeśli sytuacja Mierzejewskiego w klubie nie uległaby zmianie. Trener Waldemar Fornalik planował męską rozmowę – chciał namówić zawodnika na zmianę pracodawcy.
– Adrian ma wielkie możliwości, ale kiedy nie gra co tydzień, odbija się to na jego dyspozycji – tłumaczył selekcjoner.