To, że Polonia Warszawa w którymś momencie rundy jesiennej się zmęczy, było oczywiste. Takie cuda, że drużyna budowana na kolanie, która jeszcze w środku okresu przygotowawczego nie wiedziała, czy w ogóle wystartuje w rozgrywkach, zostaje mistrzem jesieni, zdarzają się rzadko lub wcale.
Polonia nie spuściła z tonu w sobotę, kiedy przegrała z Zagłębiem Lubin 0:1, zrobiła to już kilka tygodni temu. Wymęczone zwycięstwo z Podbeskidziem i remis z Górnikiem Zabrze, zapowiadały kłopoty, których kulminacja nastąpiła w tej kolejce. Piłkarze Piotra Stokowca, tak chwaleni za polot w ataku, ostatnio właśnie w ofensywie wyglądają najgorzej.
Górnik na urlopie
Kwartet Paweł Wszołek, Łukasz Teodorczyk, Władimir Dwaliszwili i Tomasz Brzyski w poprzednich meczach w komplecie nie wykorzystał rzutów karnych. Teraz pojawiły się problemy z komunikacją także w trakcie gry. Teodorczyk grał podobno na lekach przeciwbólowych, ale chyba w ten sposób trudno wytłumaczyć kompletny brak porozumienia z Dwaliszwilim. Wszołek od meczu reprezentacji Polski z Anglią, zamiast się rozwijać, idzie w dół. Może nie radzi sobie z coraz większymi oczekiwaniami. Nie przez przypadek w meczu z Urugwajem nie zagrał w ogóle, a w Polonii stać go tylko na krótkie przebłyski talentu.
– Moi młodzi zawodnicy i tak długo utrzymują dobrą formę. Chwalę ich niezależnie od wyniku, bo widzę, jak pracują na treningach – mówił w sobotę Stokowiec.
Trener stwierdził też, że Polonia była lepsza od Zagłębia i przegrała niezasłużenie. Ciekawsze, że zgodził się z nim prowadzący Zagłębie Pavel Hapal. Powiedział, że do końca nie rozumie swojej drużyny, która potrafi wygrać taki mecz jak w Warszawie, a przegrywa wtedy, gdy sama dyktuje warunki na boisku.