Wprawdzie zwycięstwo Legii nad Lechem daje jej przewagę pięciu punktów i ogromne szanse na tytuł mistrza, ale nie daje gwarancji. Legioniści spotykają się dziś w Łodzi z Widzewem. Przed laty takie pojedynki elektryzowały połowę stolicy i Łodzi.
Dziś odbija się w nich zaledwie echo dawnej sławy Widzewa, ustępującego Legii pod każdym względem. Tak jest od lat, więc od lat Legia wywozi z łódzkiego stadionu trzy punkty. Gdyby ta zasada została utrzymana, Widzew znalazłby się w tarapatach. W poniedziałek poniósł bowiem porażkę z Lechią i wciąż musi się bronić przed spadkiem. Ma wprawdzie lepszą sytuację niż kilku innych towarzyszy niedoli w tej walce, ale zagrożenie nie mija.
Trwająca od jesieni seria wyjazdowych zwycięstw Lecha została przerwana przed tygodniem w stolicy i ciekawe, jak to wpłynie na postawę drużyny w trzech ostatnich meczach. Przede wszystkim znacznie zmalały szanse poznaniaków na tytuł, po drugie, stracili oni dwóch ważnych, kontuzjowanych w Warszawie zawodników: napastnika Bartosza Ślusarskiego i obrońcę Kebbę Ceesaya.
Jesienią pokonali Podbeskidzie 3:2, powinni dać sobie radę także w Poznaniu. Tym bardziej że impet rywali znacznie osłabł. Dwa ostatnie mecze zespół z Bielska-Białej przegrał i jest na razie zdecydowanie ostatni w tabeli. Fakt, że trenerem Podbeskidzia jest Czesław Michniewicz, który pracował kiedyś w Lechu, nie wydaje się okolicznością, na której kibice mogliby budować optymizm.
Jeśli Legia i Lech wygrają swoje mecze, wyścig trwał będzie nadal. Jeśli Lech poniesie porażkę lub zremisuje, a Legia zwycięży, już teraz będzie mogła świętować zdobycie mistrzostwa.