Zbigniew Boniek czy Krzysztof Warzycha, grając w barwach zagranicznych klubów strzelali bramki Polakom. Ale polski trener prowadzi obcą drużynę przeciw rodakom pierwszy raz.
Marek Zub:
Czyli już jest ciekawie, chociaż mecz jeszcze się nie zaczął. Nie wiedziałem o tym, ale też, bądźmy szczerzy, nie ma to większego znaczenia. Nieważne czy pracuję w Widzewie, Polonii, Bełchatowie czy Żalgirisie. Mam do wykonania pracę, muszę to zrobić dobrze. Sentymenty w sporcie oczywiście są, ale wychodzimy na boisko nie po to, żeby się rozczulać, tylko żeby wygrać.
W Polsce panuje przekonanie, że choćby pan nie wiem jak dobrze się przygotował, szanse na zwycięstwo nad Lechem są niewielkie. Za dużo was dzieli.
Dzieli nas rzeczywiście dużo, więc na pewno więcej szans ma Lech. To co w związku z tym mam zrobić? Pokazywać swoim zawodnikom mecze Lecha, mówić jak pięknie gra i zachęcać żeby bili im brawo? Staram się znaleźć sposób na tę grę. Wsiadłem więc w samochód i pojechałem na mecz do Poznania. Wilno–Warszawa–Poznań i z powrotem. Półtora tysiąca kilometrów w półtora dnia. Zobaczyłem jak Lech gra z Cracovią i droga powrotna na Litwę upłynęła mi w miłym nastroju.