Koniec snów o potędze

Legia – Steaua 2:2. Ten remis zamyka Legii bramę do elity. Mistrz Polski odpadł po stracie goli w siódmej i dziewiątej minucie.

Aktualizacja: 28.08.2013 02:05 Publikacja: 28.08.2013 01:38

W najbardziej prestiżowych rozgrywkach nie było nas siedemnaście lat, nie będzie osiemnaście. Może za rok Legia dorośnie do tego, by nie wypuścić z rąk takiej okazji, jak decydujący dwumecz z mistrzem Rumunii.

Spotkanie w Warszawie skończyło się, zanim na dobre zdążyło się rozpocząć. A jak miło było słuchać od tygodnia o tym, na co nie można pozwolić Steaule w rewanżu. Przede wszystkim nie można przespać początku, po drugie pełna koncentracja, po trzecie narzucenie własnego rytmu gry. No i przede wszystkim ambicja, walka i zaangażowanie.

Efekt? W siódmej minucie goście prowadzili 1:0 po bramce Nicolae Stanciu. Piłka dotarła do niego mijając w polu karnym kilku zawodników Legii, przy Rumunie był jeszcze Dominik Furman, ale stał jak sparaliżowany.

W dziewiątej minucie Steaua strzeliła drugiego gola. Piłkę stracił Ivica Vrdoljak, Lucian Filip podał do Federico Piovaccarego i Duszan Kuciak był bez szans. Vrdoljak, kapitan drużyny, kilka dni temu w rozmowie z „Przeglądem Sportowym" powiedział, że dziennikarze zazdroszczą Legii sukcesów. Tym razem Vrdoljakowi nie zazdrościliśmy, tak jak całej Legii. Po jednym szybkim ciosie nie zdążyła postawić gardy i dostała drugi, po którym upadła na kolana.

Rumuni zrobili swoje, mogli cofnąć się i spokojnie obserwować to, co dzieje się na boisku, a przewaga piłkarzy Jana Urbana sprawiała, że poczucie straconej szansy jeszcze się potęgowało.

Najpierw gola zdobył Michał Kucharczyk, ale sędzia Pedro Proenca widział spalonego. W 27. minucie, już prawidłowo Cipriana Tatarusanu pokonał Miroslav Radović. Piłka wpadła do siatki po jego strzale głową, wcześniej fantastycznym podaniem popisał się Jakub Wawrzyniak. Legia wydawała się wciąż wierzyć, kibice nie usiedli nawet na chwilę, jakby czekali na cud.

W tym momencie zdobycie jeszcze dwóch goli wydawało się możliwe, bo gospodarze próbowali pójść za ciosem. Jeszcze pod koniec pierwszej połowy świetnym strzałem zza pola karnego bramkarza Steauy próbował pokonać Furman. Zabrakło naprawdę niewiele.

W drugiej połowie trener Urban zareagował zmianami na to, że wynik wciąż był zły. Stawiał wszystko na jedną kartę. Wpuścił na boisko Henrika Ojamę, Michała Żyrę, a na ostatnie dziesięć minut Patryka Mikitę, który do tej pory zagrał w dwóch meczach ekstraklasy.

Urban liczył na łut szczęścia, błysk młodzieńczego szaleństwa. Ale Legia słabła, nie brakowało jej ambicji, chciała jak nigdy, tyle że pogoń po przespanym początku kosztowała piłkarzy zbyt dużo sił.

Jakub Kosecki biegał tak szybko, że rywale po faulach na nim zobaczyli aż cztery żółte kartki, ale poza szybkością do awansu do Ligi Mistrzów potrzeba czegoś więcej. Dzień przed meczem Urban wspominał, że tym razem nie wystarczy samo zaangażowanie, ale trzeba jeszcze dobrze grać w piłkę.

Legia doprowadziła do wyrównania w ostatniej akcji meczu, ale bramka Jakuba Rzeźniczaka nie przywróciła nadziei. Mistrz Polski zmarnował wielką szansę, bo chociaż Steaua jest lepszą drużyną, można było ją wyeliminować. Ale jak się okazuje, najlepszej drużynie polskiej ekstraklasy nie jest w stanie pomóc ani reforma Michela Platiniego, ułatwiająca drogę do Ligi Mistrzów, ani niezłe losowanie. To boli najbardziej.

Legia zagra w Lidze Europejskiej, która tym razem smakować będzie trochę inaczej. Dla klubu to wielkie wydarzenie, ale dla kibiców jednak trochę puchar pocieszenia. Cypr był w Lidze Mistrzów dwa lata temu, Izrael i Słowacja – trzy, Węgry – cztery. A my mamy na liczniku już osiemnastkę. W Warszawie znów pożegnaliśmy się z marzeniami.

Losowanie rywali fazy grupowej Ligi Europejskiej w piątek. Wątpliwe, by Legia rozgrywała mecze na stadionie wypełnionym kibicami. Wczoraj żyleta usiadła za przeciwną bramką, jej dotychczasowe miejsce zajęła wielka flaga z nazwą klubu. Niestety, odpalonych zostało kilkadziesiąt rac, które na pewno zostaną dokładnie policzone i pomnożone przez tysiące euro kary.

Powiedzieli po meczu:

Duszan Kuciak

Nie przespaliśmy początku. Po prostu popełniliśmy błędy. My daliśmy z siebie tyle ile mieliśmy. Jak widać, na Steauę nie wystarczyło. Nie potrafię sobie wytłumaczyć, jak straciliśmy te dwa gole. Tego sobie nawet nie wyobrażałem. Ale wierzyłem w awans – po pierwszej bramce, po drugiej. Gdybyśmy wcześniej strzelili pierwszą bramkę... Po drugiej też już nie było czasu, a sędzia mógł go doliczyć więcej. W drugiej połowie Steaua myślała już tylko o tym, by zyskiwać czas. Zagrali lepiej niż w Bukareszcie, ale my też. Nie awansowała drużyna lepsza. Awansowała bardziej doświadczona. Ale gratuluję rywalom awansu, a my się musimy skupić na ekstraklasie i Lidze Europy.

Dominik Furman

To był rywal, którego można było pokonać. Nawet nie można powiedzieć, że źle weszliśmy w ten mecz. Nie, początek był spokojny, dwóch rywali się badało, nam się wydawało, że kontrolujemy sytuację. I wtedy popełniłem błąd. Myślałem że rywal pójdzie do lewej strony, za szybko podszedłem do niego, ograł mnie jak dziecko. Potem Ivica się poślizgnął, nie było blisko nikogo, kto by mu pomógł. Dwa błędy na początku zadecydowały o tym, że jesteśmy smutni, a miało być święto. Podnieśliśmy się po tych ciosach, mogliśmy wyrównać jeszcze w pierwszej połowie. W przerwie w szatni nie było gorąco, był raczej spokój. Wiedzieliśmy, że jak w drugiej połowie szybko wyrównamy, rywal spanikuje. Ale Steaua do tego nie dopuściła. Przetrzymali pierwsze 20 minut, a potem do końca bardzo umiejętnie wybijali nas z rytmu. My przestaliśmy sobie stwarzać sytuacje, oni kontratakowali. Wiemy, jaką zaprzepaściliśmy szansę. Dobrze, że została przynajmniej Liga Europejska.

Jakub Wawrzyniak

Dziewięć minut i wszystkie plany na ten mecz legły w gruzach. A te dwie bramki padły właściwie akcja po akcji. 0:0 dawało nam awans, mamy piłkarzy do kontrataków, wydawało się, że jesteśmy w dobrej sytuacji wyjściowej, a tu taki cios. W Bukareszcie wyciągnęliśmy znakomity wynik z nienajlepszej gry. W Warszawie – przeciwnie. Steaua to świetna drużyna, gdy już zrobili swoje na początku, wiedzieli jak to obronić. Szkoda, ale teraz musimy się skupić na lidze. Zdobyć mistrzostwo i za rok znów spróbować w eliminacjach.

Trener Jan Urban

Człowiek przygotowuje w różny sposób spotkanie, a po dziesięciu minutach się okazuje, że przegrywamy 0:2 i sytuacja się komplikuje. Przeciwko takiemu zespołowi, który ma tak dużą jakość, było trudno odwrócić losy meczu. Drużyna grała do końca, po drugim golu zabrakło czasu. Patrząc na chłodno, uważam, że Steaua była po prostu w dwumeczu lepsza. Miałbym kilka nieprzespanych nocy, gdybym widział, że mieliśmy wielką szansę, ale tak nie było. Było widać, że Steaua to zespół bardzo dojrzały, a jakością gry nas przewyższała. My atakowaliśmy, w wielu sytuacjach graliśmy dobrze, ale nie było łatwo się przedrzeć przez obronę Steauy. Oni naprawdę potrafią się bronić. Może nas nie było stać na więcej? Przecież moi piłkarze chcieli, biegali, zostawili tyle zdrowia, ile mogli. O tym rozmawialiśmy przed meczem: że musimy dać z siebie, ile mamy. A jak się nie uda, trudno, życie potoczy się dalej. Gramy wciąż w pucharach, będzie jeszcze święto jesienią, przyjadą dobre drużyny. Marzenia o Lidze Mistrzów się nie spełniły, ale tak bywa. W życiu, w biznesie. I w sporcie też.

Notował piw

Legia Warszawa – Steaua Bukareszt 2:2 (1:2)

Bramki:

0:1 N. Stanciu (7), 0:2 F. Piovaccari (9), 1:2 M. Radović (27), 2:2 J. Rzeźniczak (90). Sędzia: Pedro Proenca (Portugalia). Żółte kartki: Legia: J. Rzeźniczak, D. Kuciak. Steaua: G. Iancu, A. Bourceanu, N. Stanciu, D. Georgievski, L. Filip.

Legia:

D. Kuciak – B. Bereszyński, J. Rzeźniczak, D. Junior, J. Wawrzyniak – J. Kosecki, I. Vrdoljak, D. Furman (75. M. Żyro), M. Radović, M. Kucharczyk (63. H. Ojamaa) – M. Saganowski (79. P. Mikita)

Steaua:

C. Tatarusanu – Ł. Szukała, F. Gardos, D. Georgievski, I. Latovlevici – C. Tanase (72. L. Tatu), N. Stanciu (59. A. Cristea), L. Filip, A. Bourceanu, A. Popa – F. Piovaccari (89. G. Iancu)

Piłka nożna
Gole Roberta Lewandowskiego, błędy Wojciecha Szczęsnego i zwycięstwo Barcelony
Materiał Promocyjny
Suzuki e VITARA jest w pełni elektryczna
Piłka nożna
Wraca Liga Mistrzów. Robert Lewandowski szuka kolejnych bramek, Barcelona walczy o awans
Piłka nożna
Florentino Perez: Sił i pomysłów wciąż mu nie brakuje
Piłka nożna
Napastnik bez tlenu. Czy Robert Lewandowski ma jeszcze szansę na tytuł?
Materiał Promocyjny
Kluczowe funkcje Małej Księgowości, dla których warto ją wybrać
Piłka nożna
Legia Warszawa zaczęła zakupy. Pierwszym transferem Wahan Biczachczjan
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego