Reklama
Rozwiń

Koszmar trwa

Polska-Słowacja 0 : 2 | Nowy trener, stara gra. Wstydliwy debiut Adama Nawałki.

Publikacja: 16.11.2013 00:28

Korespondencja z Wrocławia

Nie da się pierwszego, lepszego obrońcy z ekstraklasy, ubrać w koszulkę reprezentacji Polski i wmówić mu, że jest najlepszy. Nawet, jeśli on sam uwierzy, nie uwierzą mu rywale. To, co działo się z kadrą przez ostatni tydzień, było, jak piękny sen. Przyszedł nowy trener, mówił o pocie, krwi i łzach. Po debiucie jego drużyny zostały nam tylko łzy. Adam Nawałka brutalnie zderzył się z rzeczywistością, obudzili go przeciętni Słowacy, którzy wygrali we Wrocławiu 2:0, a powinni wyżej.

„Nie chcemy dalej zwałki, powodzenia dla Nawałki" – napisali kibice na jednym z transparentów. W pierwszej połowie animuszu starczyło na dwadzieścia minut. Trener przestrzegał, że nie nauczy wszystkiego swoich piłkarzy na jednym zgrupowaniu, ale wkrótce miało się okazać, że nie nauczył niczego.

Słowacy przeczekali polską nawałnicę, patrzyli na nieporadnie wykonywane rzuty wolne i rożne, a potem ruszyli do ataku. Wolne i rożne to elementy, które inne drużyny potrafią wykorzystać, Polacy przed każdym zagraniem dawali sobie znaki, tak jakby mieli wypracowane jakieś schematy. Kończyło się to tak samo, jak za Franciszka Smudy, gdy nie ćwiczyli tego w ogóle.

Nawałka odważnie zbudował całkowicie nową linię obrony. Po jej bokach zagrali debiutanci z Górnika Zabrze – Rafał Kosznik i Paweł Olkowski. Już pierwsza połowa pokazała, jaka przepaść dzieli niezłego piłkarza polskiej drużyny ligowej od poziomu reprezentacyjnego. W 31. minucie Słowacy wykonywali rzut rożny, poradzili sobie z Olkowskim i Grzegorzem Krychowiakiem, piłka trafiła do Juraja Kucki, przy którym co prawda stał jeszcze Kosznik, ale to nie miało wpływu na przebieg akcji.

Słowacy prowadzili 1:0 a po siedmiu minutach strzelili drugiego gola. Tym razem w roli główniej wystąpił Marcin Kamiński z Lecha Poznań. Robert Mak minął go, jak tyczkę i nie miał problemów z pokonaniem Artura Boruca. Nowa linia obrony zawiodła całkowicie w swoim debiucie. Łatwo skreślić Kamila Glika, w ogóle nie powołując go do kadry. Czy Glik zachowałby się w tych sytuacjach lepiej? Nie wiadomo, ale na pewno nie dało się gorzej.

Polacy powinni przegrywać do przerwy jeszcze wyżej, ale kilka razy w sytuacji sam na sam obronił Boruc. Po pierwszych interwencjach zwracał uwagę swoim obrońcom, później zrozumiał, że to nie ma sensu i zajął się swoją robotą. Też nie uniknął błędów, podał piłkę wprost pod nogi rywala, ale za chwilę naprawił swój błąd. Boruc w drugiej połowie był jedynym polskim połkazem, którego oklaskiwała publiczność. Reszta była wygwizdywana. Zaczęły się szyderstwa i chóralne, wulgarne śpiewy. Brawa dostawali kolejni Słowacy zmieniani w trakcie gry przez trenera Jana Kozaka.

Szczepłek: W tym bałaganie trudno ocenić piłkarzy

Na debiut Nawałki we Wrocławiu przyszło 4o tysięcy kibiców, dużo więcej, niż na mecz eliminacji mistrzostw świata z Mołdawią, który na tym stadionie rozgrywała drużyna prowadzona przez Waldemara Fornalika. Oczekiwania były olbrzymie, to miało być nowe otwarcie. Niestety wiara  w to,  że polski futbol odbije się od dna szybko zgasła.

Nowy trener ma poparcie prezesa PZPN Zbigniewa Bońka, który namaścił go na to stanowisko, czym wziął na siebie współodpowiedzialność za grę reprezentacji. Kredyt zaufania u kibiców Nawałka poważnie nadszarpnął już w swoim pierwszym meczu.

Gdyby Polska wygrała z Kosznikiem i Olkowskim po bokach obrony, bez Ludovica Obraniaka, za to z Krzysztofem Mączyńskim (nie wyrastającym ponad przeciętność nawet w lidze) moglibyśmy mówić, że Fornalik czy Smuda byli ślepcami, a nowy selekcjoner jest wizjonerem.

Teraz już wiemy, że Nawałka nim nie jest i trzeba dać mu czas. Nową drużynę musi budować z mozołem, bo niczego nie zmieni natychmiast. Pytanie tylko, czy przykra porażka ze Słowacją wybiła mu już z głowy radykalne pomysły.

Kibice we Wrocławiu gwizdali tak głośno, jak po porażce na Euro z Czechami, czy po remisie z Czarnogórą w ostatnich eliminacjach. Nie zmieniło się nic. Okrzyki „jeszcze jeden" mobilizujące Słowaków w końcówce meczu były głosem rozpaczy. Jest jak było, zmienili się tylko winowajcy. Nie ma Eugena Polanskiego, jest Tomasz Jodłowiec, nie ma Grzegorza Wojtkowiaka, jest Kosznik. Nie ma Fornalika, jest Nawałka. Prezes Boniek obserwujący spotkanie z loży dla VIP-ów nie miał wesołej miny.

Piłkarzom nie można odmówić zaangażowania, kapitan Jakub Błaszczykowski mówił przed meczem, że za dużo w ostatnim czasie było pustych obietnic, że zdaje sobie sprawę, jak bardzo reprezentacja zawodzi kibiców i że pora wreszcie przemówić na boisku. Uwierzyliśmy, że będzie lepiej, ale po tym co stało się we Wrocławiu, na wtorkowy mecz z Irlandią w Poznaniu czekamy już bez nadziei.

Mecze w Europie

Polska – Słowacja 0:2 (0:2)

Bramki: Kucka (31), Mak (39)

Żółte kartki: Skrtel, Hamsik, Pekarik

Sędzia: Marco Borg (Malta). Widzów: 40 605

Polska: Boruc – Olkowski, Jędrzejczyk, Kamiński, Kosznik (87. Marciniak) – Krychowiak (87. Pazdan), Jodłowiec (76. Mączyński) – Błaszczykowski, Mierzejewski (67. Brzyski), Sobota (76. Robak) – Lewandowski.

Słowacja: Kozacik – Pekarik, Skrtel, Durica, Hubocan – Pecovsky (88. Sestak), Kucka (90+3. Salata) – Mak (63. Duris), Hamsik (85. Cisovsky), Stoch (75. Svento) – Nemec (63. Baros).

Eliminacje młodzieżowych mistrzostw Europy

Malta – Polska 1:5 (0:2). Bramki: Pisani (90. karny) – Milik (28., 43., 66.), Chrapek (55.), B. Pawłowski (60.)

Baraże MŚ 2014

? Islandia – Chorwacja 0:0. ? Grecja – Rumunia 3:1 (2:1). Bramki: Mitroglou (14., 67.), Salpingidis (21.) – Stancu (19.)

? Portugalia – Szwecja 1:0 (0:0). Bramka: Christiano Ronaldo (82.)

? Ukraina – Francja 2:0 (0:0). Bramki: Zozula (61.), Jarmołenko (82. karny).

W doliczonym czasie gry Laurent Koscielny został ukarany czerwoną kartką za uderzenie w twarz Ołeksandra Kuczera. Parę minut później Kuczer otrzymał drugą żółtą kartkę za faul na Francku Riberym.

Rewanże we wtorek, 19 listopada.

Mecz towarzyski

Włochy – Niemcy 1:1 (1:1). Bramki: Abate (28.) – Hummels (8.)

Piłka nożna
Żegluga bez celu. Michał Probierz przegranym roku w polskiej piłce
Piłka nożna
Koniec trudnego roku Roberta Lewandowskiego. Czas odzyskać spokój i pewność siebie
Piłka nożna
Pokaz siły Liverpoolu. Mohamed Salah znów przeszedł do historii
Piłka nożna
Real odpalił fajerwerki na koniec roku. Pokonał Sevillę 4:2
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Piłka nożna
Atletico gra do końca, zepsute święta Barcelony
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku