Piłkarze Arsene'a Wengera nie pokonali Southampton na wyjeździe od 2003 roku. I dziś wyglądali w pierwszej połowie tak, jakby ta statystyka im ciążyła. Bardziej niż liderów Premiership, którzy odnieśli pięć kolejnych zwycięstw, przypominali drużynę broniącą się przed spadkiem.
Wojciech Szczęsny, świetny w drugiej połowie, mógł się zachować lepiej przy golu Jose Fonte. Liczył, że Nacho Monreal poradzi sobie przy dośrodkowaniu i wybije piłkę na rzut rożny. Nie wybił, Polak też nie zdążył zareagować, a gospodarze – choć mocno osłabieni kontuzjami – poczuli, że ten wieczór może należeć do nich. Kto wie, jak potoczyłoby się spotkanie, gdyby 18-letni Szkot Sam Gallagher wygrał pojedynek ze Szczęsnym i trafił z kilku metrów.
Artur Boruc nudził się w bramce, do pierwszej poważnej interwencji zmusił go dopiero tuż przed przerwą Laurent Koscielny. Ale w drugiej połowie Polak na brak pracy narzekać nie mógł. Arsenal rzucił się do ataku i efekt osiągnął szybko. Minęło kilka minut i goście prowadzili 2:1. Boruc był bezradny przy strzałach Oliviera Giroud (piętą) i Santiego Cazorli (przy słupku). Jednak równie szybko wyrównał Adam Lallana. Southampton marzy o europejskich pucharach, jesienią był w czołówce tabeli, dziś potwierdził, że nieprzypadkowo. Z wracającym do formy po kontuzji Borucem może znów wspiąć się na szczyt.
Dla Arsenalu to też ma być przełomowy sezon. Podpisał umowę z Pumą, wartą podobno 30 mln funtów rocznie, wkrótce przedłuży kontrakt z Wengerem, prowadzącym Kanonierów od prawie 18 lat. I ma wreszcie zdobyć jakieś trofeum, po dziewięciu latach suszy. W środę może jednak stracić pozycję lidera, jeśli Manchester City pokona w Londynie Tottenham albo Chelsea wygra z West Hamem.
Juan Mata zadebiutował w Manchesterze United. Udanie. Najdroższy zawodnik Czerwonych Diabłów (37 mln funtów) napędzał ataki gospodarzy w meczu z Cardiff City (2:0), trenowanym przez Ole Gunnara Solskjaera, byłego superrezerwowego MU. Pierwszego gola strzelił już w szóstej minucie Robin van Persie, wracający do składu po kontuzji. Drugiego - Ashley Young. Wrócił także Wayne Rooney, w drugiej połowie zmienił van Persiego.