Po kompromitacji w derbach z Chelsea (0:6) Arsene Wenger stwierdził, że wypadki się zdarzają, ale to nie musi wcale oznaczać, że jesteś złym kierowcą. Minęły jednak trzy dni i Arsenal miał kolejną stłuczkę: zremisował u siebie 2:2 ze Swansea, tracąc bramkę w końcówce po samobójczym trafieniu Mathieu Flaminiego.
Manchester City w tym samym czasie wrzucał piąty bieg na Old Trafford. Derby z United wygrał pewnie 3:0, ma jeszcze dwa zaległe mecze i gdyby zdobył w nich co najmniej cztery punkty, dziś to on byłby liderem, a nie Chelsea. Do Londynu też pojedzie jako faworyt, w grudniu pokonał u siebie Kanonierów 6:3. Jeśli zrobi to ponownie, wyeliminuje ich z wyścigu o mistrzostwo.
Arsenal stoi pod ścianą. Walczy nie tylko o przedłużenie szans na tytuł, ale także o pozostanie w czołowej czwórce i miejsce w przyszłym sezonie Ligi Mistrzów. Piąty w tabeli Everton traci do niego wprawdzie sześć punktów, ale rozegrał jeden mecz mniej, a w ten weekend zmierzy się z najsłabszym w Premiership Fulham.
Cierpliwość stracili kibice Manchesteru United. Wynajęli samolot, który przed spotkaniem z Aston Villą ma przelecieć nad stadionem z transparentem nawołującym do zwolnienia trenera Davida Moyesa.
W Niemczech Borussia Dortmund broni drugiego miejsca. Nad Schalke ma punkt przewagi, w sobotę jedzie do Stuttgartu. Pod znakiem zapytania stoi występ kontuzjowanego Łukasza Piszczka, Polak trenuje indywidualnie. Przeziębieni są Roman Weidenfeller i Pierre-Emerick Aubameyang. Na pewno zagra Robert Lewandowski, który z powodu kartek opuści pierwszy mecz ćwierćfinałowy Ligi Mistrzów z Realem (w środę).