Kiedy cztery lata temu w meczu ligowym z Wigan Łukasz Fabiański wypuścił piłkę z rąk po dośrodkowaniu i przyczynił się do porażki Arsenalu 2:3, bulwarowy „Sun" dał mu przydomek Flappyhandski (od słów „flap" – klapa i „hand" – ręka). Ale gdy w sobotę, z tym samym Wigan obronił w serii jedenastek pierwsze dwa strzały (po 90 minutach i dogrywce było 1:1), ten sam tabloid – doceniając świetny występ Polaka w półfinale Pucharu Anglii na Wembley – napisał, że uratował posadę Arsene'owi Wengerowi.
– Pomogła mi intuicja. Oglądałem w internecie, jak rywale wykonują karne, ale na mojej liście nie było żadnego zawodnika, który został wyznaczony do strzelania. Musiałem zgadywać – opowiada Fabiański. Londyn może opuścić jako bohater, który da Arsenalowi pierwsze od dziewięciu lat trofeum. 17 maja, również na Wembley, finał z Hull.
W ten weekend na londyńskim stadionie 96 pustych krzesełek przyozdobiono szalikami Liverpoolu. To hołd dla ofiar tragedii na Hillsborough. Mija od niej 25 lat, pamięć zmarłych czczono na wszystkich stadionach minutą ciszy. Najbardziej przejmująco i symbolicznie było na Anfield.
Rok po tragedii Liverpool zdobył ostatni raz mistrzostwo, po niedzielnym zwycięstwie 3:2 nad Manchesterem City nie musi się już oglądać na nikogo. Jeśli wygra cztery pozostałe spotkania (z Norwich i Crystal Palace na wyjeździe oraz z Chelsea i Newcastle u siebie), będzie w maju świętował tytuł. O takich meczach jak ten z City mówi się, że są najlepszą reklamą angielskiego futbolu. Szybkie tempo, zwroty akcji i pięć goli – to było dobrze spędzone popołudnie na Anfield.
Robert Lewandowski przyjechał z Borussią do Monachium pierwszy raz, od kiedy w styczniu podpisał pięcioletni kontrakt z Bayernem. Mecz zaczął jednak na ławce, tak jak Łukasz Piszczek. Juergen Klopp dał mu odpocząć przed jutrzejszym półfinałem Pucharu Niemiec z Wolfsburgiem i wpuścił dopiero na ostatnie pół godziny, gdy Borussia prowadziła już 3:0 po bramkach Henricha Mchitarjana, Marco Reusa i Jonasa Hofmanna. To pierwsza ligowa porażka Bayernu na Allianz Arenie od października 2012 roku. – Zgubiliśmy rytm, to moja wina – stwierdził Pep Guardiola, a obchodzący w sobotę jubileusz (200. mecz w Bundeslidze jako trener Borussii) Klopp nie ukrywał radości: – Za nami niezwykły tydzień, bo wcześniej pokonaliśmy Real.