Trener Tomasz Kafarski uważa, że nabytki zrównoważyły straty, ale to stwierdzenie chyba trochę na wyrost. Lechia nie wzmocniła zimą drużyny, dziury pokrywane były papą.
Kafarski pożegnał się z niespodziewanie największą gwiazdą swojej drużyny – Hubertem Wołąkiewiczem. Kadrowicz Franciszka Smudy zdecydował się na transfer do Lecha Poznań, nowy klub dopłacił, by mieć go od zaraz.
Z Bełchatowem dokonano wymiany – Paweł Buzała odszedł z Lechii, na jego miejsce sprowadzono Kamila Poźniaka. To talent, o którego bardzo zabiegała także Jagiellonia, ale piłkarz w ostatnim momencie odmówił transferu do lidera tabeli. Lechia nie dość, że oddała za niego drugiego z najlepszych strzelców drużyny, to jeszcze dopłaciła około 300 tysięcy złotych.
Odszedł też Marcin Kaczmarek i Marek Zieńczuk, ale to nie byli piłkarze pierwszego składu. Zastąpili ich Luka Vucko – chorwacki stoper i mający za sobą kilka meczów w reprezentacji Armenii Lewon Hajrapetjan. Lechia latem ubiegłego roku przed rozpoczęciem sezonu dokonała kilku znaczących wzmocnień last minute i kibice liczą, że podobnie będzie tym razem. Inaczej trudno wyobrazić sobie obronę wysokiej szóstej pozycji po jesieni.
W drużynie Kafarskiego nadal największą gwiazdą pozostaje były kapitan Legii Warszawa – Łukasz Surma. Ofensywne trio – Abdou Traore, Deleu i Bedi Buval przez całą wiosnę będzie musiało radzić sobie bez Siergieja Kożansa, który w trakcie jednego ze sparingów w Turcji doznał kontuzji, którą leczył będzie do końca sezonu.