Borussia bała się tego meczu. Niespodziewanie z pierwszych meczów fazy grupowej to właśnie ten z Ajaksem był najtrudniejszy. Piłkarze Juergena Kloppa wymęczyli zwycięstwo na inaugurację rozgrywek, a jedynego gola Robert Lewandowski strzelił pięć minut przed końcem. Wczoraj było zupełnie inaczej.
Borussia przyjechała do Amsterdamu z objazdowym cyrkiem. Piłkarze Franka de Boera, też piękni i młodzi, nie mieli wiele do powiedzenia. Głowy spuścili już w ósmej minucie po golu Marco Reusa. Niemiec nawet specjalnie się nie cieszył, wyglądał, jakby po prostu zrobił swoje.
W pierwszej połowie Borussia oddała tylko cztery strzały na bramkę przeciwnika. Wszystkie celne, trzy zakończyły się golami. Drugiego zdobył Mario Goetze, trzeciego – Robert Lewandowski. Polak tego wieczoru nie był najlepszy na boisku, nie błyszczał tak jak zawsze w Lidze Mistrzów, ale był bardzo skuteczny. Czwartego gola w tych rozgrywkach strzelił w drugiej połowie – w bardzo trudnej sytuacji, z ostrego kąta.
– Wynik może świadczyć o tym, że wygraliśmy bez problemów, ale to nieprawda. Ajax cały czas walczył. Wygraliśmy grupę, w której mało kto dawał nam szansę, bo po prostu przestaliśmy tracić głupie bramki i zaczęliśmy wykorzystywać własne możliwości. To się nazywa odpowiedzialność. Teraz wiemy, że możemy pokonać każdego, niezależnie czy u siebie, czy na wyjeździe – mówił Lewandowski po meczu w rozmowie z nSportem.
Ajax posiadał piłkę przez 65 proc. czasu gry i strzelił honorowego gola w końcówce. Robił to samo, co Borussia przed rokiem – szumiał. A że trafił na rywala doświadczonego, dostawał za to kolejne ciosy, po których nie był w stanie się podnieść.