Był dzień finału Ligi Mistrzów. Do meczu z Mołdawią było jeszcze daleko, sprawa rezygnacji Ludovica Obraniaka była ciągle świeża, a żart dobry: „Waldek, śpij spokojnie. Sir Alex nalegał, ale się nie dałem. Nie mówi po polsku" – napisał prezes Zbigniew Boniek na Twitterze w podpisie pod zdjęciem, na którym w lobby londyńskiego hotelu przysiada się do Aleksa Fergusona, obejmując go ramieniem.
Minęły dwa tygodnie, w Kiszyniowie mundial się oddalił na tak wielką odległość, że odechciewa się wyliczania matematycznych szans na awans, a kadra jest w zawieszeniu. Waldemar Fornalik nie śpi spokojnie. Prezes Boniek jeszcze się nie przysiada do żadnego innego trenera, ale ochota na żarty też mu przeszła. To od niego wszyscy teraz oczekują jakiejś decyzji.
Prezes chowa kolty
Bez większego ryzyka można powiedzieć, że większość chciałaby, aby to była decyzja o zwolnieniu trenera. Kibice i komentatorzy oczekiwaliby tego zwłaszcza od Bońka, którego znają z temperamentu rewolwerowca. Ale, po pierwsze, rewolwerowiec jest teraz szeryfem, i ochota na wywijanie koltem mu przeszła.
Po drugie, prezes nie jest od tego, żeby iść za większością, tylko iść z tym któremu ufa i któremu chciałby zostawić kadrę na dłużej. Jeśli to jest Fornalik, niech tak będzie, ale trenerowi i kibicom należy się w najbliższych dniach mocniejsza deklaracja: trener zostaje, bo z nim zyskamy. Najlepiej z uzasadnieniem: dlaczego zyskamy.
Wsparcie na zasadzie: „Waldka nie ruszę, no chyba że go reakcja tłumu na remis w Mołdawii załamie", a takie właśnie wynika z wywiadów, których prezes udzielił po meczu, nie wyrwie reprezentacji z obecnego klinczu.