Kiedy myślimy o tym, że polskie drużyny będą grały w rundach wstępnych europejskich pucharów najpierw liczymy na wysokie zwycięstwa, później zderzamy się z rzeczywistością. Legia w pierwszej połowie meczu z New Saints straszyła nieporadnością, Piast przegrał z azerskim Karabachem Agdam, a Lech wymęczył zwycięstwo z Honką w Finlandii na stadionie, który straszył pustymi miejscami. Mecz Śląska z czarnogórskim Rudarem wyglądał inaczej. Drużyna, która wydawała się zwijać żagle, pokazała, że trafiła z transferami i stworzyła widowisko dla kilkunastu tysięcy kibiców. To był miły wieczór.
Rudar do Ligi Europejskiej wszedł kuchennymi drzwiami. W lidze czarnogórskiej zajął dopiero piąte miejsce, ale że dwie drużyny, które zakończyły sezon wyżej nie dostały licencji na grę w pucharach – skorzystał z okazji. O Rudarze – mistrzu z 2010 i 2011 roku – mówi się głównie jako o klubie powiązanym z Darko Sariciem, serbskim szefem mafii, która przemyca narkotyki z Ameryki Południowej.Dla klubu z Wrocławia miał być tłem.
Śląsk przed sezonem stracił wszystkich napastników, odeszli też Marcin Kowalczyk i Piotr Ćwielong. Wzmocnieniem mają być Dudu Paraiba, Sebino Plaku i Marco Paixao, ale nie wiadomo było na co nowych zawodników stać.
Wczoraj Śląsk po dziesięciu minutach prowadził 2:0, a oba gole strzelił Paixao. Za pierwszym razem Portugalczyk wykorzystał podanie Dudu, za drugim – Waldemara Soboty. Paixao przedstawił się, jako egzekutor, może bez finezji, ale potrafiący strzelić gola z każdego miejsca w polu bramkowym. Paixao grał kiedyś w Logrones, drugiej lidze hiszpańskiej, ale przez ostatnie lata szukał swojego miejsca na ziemi zmieniając kluby od Szkocji, przez Iran, po Cypr. We Wrocławiu po pierwszym meczu na pewno dostał duży kredyt zaufania od kibiców.
Stanislav Levy po każdym golu dla swojej drużyny cieszył się jakby zdobył mistrzostwo świata. Okazało się, że jego drużyna, skazywana po letniej przerwie na oglądanie pleców Legii i Lecha, może włączyć się do wyścigu o mistrzostwo. Może Levy inaczej zaplanował treningi w okresie przygotowawczym, ale jego piłkarzom chciało się grać i mieli na to siły. W drugiej połowie drużyna z Wrocławia strzeliła dwa kolejne gole. Na 3:0 podwyższył Sobota, który ciągle zastanawia się czy nie skorzystać z oferty zagranicznej. Na 4:0 – Plaku, którego wcześniej znał tylko Levy z ligi albańskiej, gdzie pracował zanim przyjął ofertę Śląska.