Waldemar Fornalik ma ciągle pod górkę. A to kontuzje podstawowych piłkarzy, a to milion chętnych do pomocy, by kadra zaczęła wygrywać, a to rezygnacja Ludovica Obraniaka. Szanse awansu na mundial mamy już tylko matematyczne, selekcjoner zarzeka się, że ciągle wierzy w wyjazd do Brazylii, ale jakoś to mało przekonujące.
W środę w Gdańsku reprezentacja zagra w towarzyskim meczu z Danią. Piłkarze spotkają się pierwszy raz od początku czerwca, kiedy przywieźli z Kiszyniowa zawstydzający remis z Mołdawią, po którym droga na mundial bardzo im się wydłużyła.
Fornalik został na stanowisku, chociaż wszyscy mówili o tym, że Zbigniew Boniek nie wytrzyma i wręczy mu dymisję. Prezes PZPN zacisnął zęby i pozwolił Fornalikowi pracować do czasu utraty matematycznych szans na awans. Czyli przynajmniej do początku września, kiedy zagramy na stadionie w Warszawie z Czarnogórą.
Trener nie może jednak pracować w spokoju nawet na ostatniej prostej. Zgrupowanie rozpoczyna się w cieniu kolejnego zamieszania organizacyjnego. Przy okazji meczu z Danią jeden ze sponsorów reprezentacji, firma Orange, chciał wykorzystać Roberta Lewandowskiego, Jakuba Błaszczykowskiego i Wojciecha Szczęsnego do nagrania filmu reklamowego. Lewandowski i Błaszczykowski się jednak zbuntowali. Agenci piłkarzy uważają, że sponsor nadużywa ich wizerunku, mimo że w umowach zapisane jest, że wykorzystywany będzie cały zespół.
Błaszczykowski nie chce dodatkowych pieniędzy, Lewandowski – owszem. Jego menedżer uważa, że wartość marketingowa samego napastnika Borussii Dortmund jest tak duża (wycenia się go na milion złotych za kampanię), że nie może sobie pozwolić na promowanie całej drużyny bez żadnego wynagrodzenia.