Mecz ekstraklasy był deserem podanym do stołu, gdy goście już wyszli. Deserem, dodajmy, niestrawnym. Legia przełamała się po porażce z ostatnim w tabeli Podbeskidziem, ale nie zachwyciła. Trener Jan Urban znowu mówił o przemęczonych piłkarzach, o kontuzjach i tym, że marzy już o przerwie zimowej. Reforma ligi za chwilę zmierzy się z pierwszą falą krytyki. Na stadiony przychodzi garstka kibiców, pogoda jest coraz gorsza. W Warszawie równo z pierwszym gwizdkiem zaczęła się pierwsza tej jesieni śnieżyca, a przecież trzeba jeszcze rozegrać dwie kolejki i mecz Pucharu Polski. O konieczności grania meczu z Apollonem Limassol nie ma nawet co wspominać, ale to na szczęście spotkanie wyjazdowe.

Na stadiony przychodzi garstka kibiców, w Warszawie na trybuny zostali wpuszczeni tylko dziennikarze. Wojewoda mazowiecki Jacek Kozłowski zdecydował, że obiekt przy Łazienkowskiej zostanie zamknięty, bojąc się, że mecz z Ruchem może być kolejną okazją do odpalenia rac – a to miało miejsce w poprzedniej kolejce w Warszawie, w meczu z Pogonią. Prezes Bogusław Leśnodorski początkowo postraszył nawet bojkotem, ale później, po porozumieniu z Ekstraklasą zapewnił, że Legia do meczu przystąpi. Piłkarzy na boisku witał doping z taśmy, słychać było okrzyki piłkarzy i sędziów.

Ważniejsze jednak niż to, co na boisku, działo się wczoraj cztery godziny wcześniej w sali konferencyjnej. Prezes przyszedł na spotkanie z dziennikarzami i po kolei, z kartką w ręku, punktował nieścisłości w publikacjach prasowych po decyzji wojewody. - Po meczu ze Steauą przyznaliśmy, że było wiele niedociągnięć. Policja czy straż pożarna miały wiele uwag. Na spotkaniu było dziesięć osób, przedstawiciele miasta, policji, kibiców. Wtedy wojewoda przedstawił listę oczekiwań. Zapewniał, że to nie pirotechnika jest problemem, a kwestia bezpieczeństwa. Ku jego zaskoczeniu spełniliśmy wymagania. Nawet u mnie w gabinecie była wizyta psów, które szukały pirotechniki. W końcu wojewoda i tak nas oszukał i zamknął stadion – tłumaczył.

Leśnodorski dodawał nawet, że Kozłowski nie podejmował decyzji sam. – Wojewoda umówił się z nami na spotkanie, ale potem decyzję o zamknięciu stadionu przysłał faksem. Stwierdził, że bał się, że po spotkaniu będzie musiał zmienić zdanie. Na spotkaniach z nami jasno powiedział, że jest wykonawcą woli wyższej i musi to zrobić. Dziś jest taki nastrój polityczny, jaki jest. Wojewodowie przekraczają swoje kompetencje – mówił prezes Legii.

Na boisku Legia wygrała 2:0, po golach Inakiego Astiza i Henrika Ojamy. To pierwszy z pięciu testów, które Jan Urban musi zaliczyć, żeby zimą nie rozmawiać o swojej przyszłości z pozycji przegranego. Atmosfera jest gęsta – w szatni i w gabinetach. To na pewno będzie ciekawa zima, bo swoją wypowiedzią Leśnodorski zaprosił do tańca polityków.