Legia trenera Henninga Berga w Europie nie gra ładnego futbolu. Jest drużyną, która potrafi cierpliwie i długo budować akcje. Jej piłkarze nie pozwalają sobie na zbyt wiele ryzyka – wiedzą ile to może kosztować. Norweski trener wymaga od nich przede wszystkim taktycznej dyscypliny, odpowiedzialności i pewnego rodzaju cwaniactwa. Oczywiście niepoprawni optymiści, którzy twierdzą, że Legia może nawet zagrać w finale Ligi Europejskiej, który w tym sezonie odbędzie się na warszawskim Stadionie Narodowym, zapominają przede wszystkim, że wiosną do LE przejdą zespoły z trzecich miejsc w grupach Ligi Mistrzów. Ale faktem też jest, że równie dojrzale grającej w europejskich pucharach drużyny nie mieliśmy od lat.
Ale to był przewrotny wieczór przy Łazienkowskiej w Warszawie. Nie chodzi tylko o zabawę słowną i podkreślenie, że Legia straciła gola po fantastycznym strzale przewrotką Wasilija Kobina, który tym samym zakończył fenomenalną passę Dusana Kuciaka bez puszczonego strzału w Europie na 644 minutach. Legia tego gola straciła całkowicie nie w swoim stylu. W polu karnym zgapił się Marek Saganowski, który nie trafił w piłkę, ta odbiła się od pięty jednego z ukraińskich piłkarzy i wróciła do Kobina. Zawodnicy Henninga Berga do tej pory właśnie na takie niechlujstwo sobie w pucharowych meczach nie pozwalali.
Przewrotny jest także fakt, że gola decydującego o zwycięstwie i tym samym awansie do rundy pucharowej warszawian zdobył Ondrej Duda. Słowacki rozgrywający zagrał bardzo przeciętne spotkanie. To był tak naprawdę pierwszy mecz od czasu, gdy kontuzji doznał Miroslav Radović, że tak bardzo go brakowało. Serb jest zawodnikiem, który prosi o piłkę, pokazuje się kolegom, bierze się za konstruowanie akcji i czuje na sobie odpowiedzialność za losy zespołu. Legia długimi momentami w meczu z Metalistem całkowicie i bezapelacyjnie dominowała, ale brakowało człowieka, który zrobi coś nieszablonowego, który nada akcji innego wymiaru. Brakowało Radovica. Duda, który potencjał ma olbrzymi, znowu zagrania fenomenalne (podanie, które powinno być asystą, do Saganowskiego po minięciu dryblingiem przy linii końcowej dwóch rywali) przeplatał długimi momentami, gdy całkowicie znikał z pola widzenia.
Przewrotne było, że momenty, gdy Legia miała mecz pod kontrolą, bramek dla warszawian nie przyniosły. Saganowski wyrównał na 1:1 po stałym fragmencie gry i strzale głową, chwilę po tym jak Metalist wyszedł na prowadzenie po tej kapitalnej przewrotce Kobina. Gdy jednak już wydawało się, że gole dla mistrza Polski są tylko kwestią czasu, że Legia spotkanie kontroluje, że jest drużyną lepszą, a Ukraińcy już ograniczają się tylko do przeszkadzania, nagle goście złapali drugi oddech. W ciągu kilku minut stworzyli sobie 2-3 dobre sytuacje, ale albo świetnie interweniował Dusan Kuciak, albo rywalom brakowało szczęścia. I to właśnie w tej fazie meczu, gdy nagle przeciwnik niespodziewanie podniósł głowę, Legia przeprowadziła decydującą kontrę, a piękne podanie Orlando Sa wykorzystał Duda.