Reklama

Pompką w głowę w Dublinie

Adam Nawałka stworzył zespół dobry w defensywie, ale zbyt często bezradny w ataku.

Publikacja: 30.03.2015 18:55

Sławomir Peszko i inni zawodnicy z formacji ofensywnej byli w meczu z Irlandią momentami bezradni

Sławomir Peszko i inni zawodnicy z formacji ofensywnej byli w meczu z Irlandią momentami bezradni

Foto: PAP/Bartłomiej Zborowski

Druga połowa meczu w Dublinie przypominała w wykonaniu reprezentacji Polski dość nieudolną próbę gry w rugby. Gdy tylko nasi obrońcy przechwytywali piłkę, natychmiast mocnym kopnięciem posyłali ją do przodu. Byle dalej i wyżej leciała. Jakby czekali aż Robert Lewandowski lub Arkadiusz Milik złapią ją w ręce i pobiegną wykonać przyłożenie. 
Druga linia w meczu z Irlandią po prostu nie istniała, a pomocnicy mogli nabawić się urazu szyi zadzierając głowy w górę i obserwując jak piłka lata w przestworzach. 

Peleton nie odjechał

- Szanuję punkt zdobyty w Irlandii, bo może się okazać bardzo ważny. Porównuję te eliminacje do wieloetapowego wyścigu kolarskiego. To był trudny etap, dostaliśmy pompką po głowie, ale peleton nam nie odjechał – barwnie porównuje Marcin Żewłakow. – Zabrakło w drugiej połowie piłkarza, który byłby w stanie przenieść grę na połowę rywala. W obronie było dobrze, Irlandczycy, podobnie jak my, tak naprawdę nie stworzyli sobie żadnej sytuacji. 

O braku kreatywności w drużynie Adama Nawałki mówiło się jeszcze przed rozpoczęciem eliminacji, ale usta krytykom zamknął mecz z Niemcami. Okazało się, że selekcjoner największą słabość zespołu potrafił przemienić w atut. Mistrzowie świata atakowali, a Polacy bronili się i wyprowadzali kontry.

Można zapytać: skoro taki sposób gry okazał się skuteczny na najlepszą drużynę globu, to dlaczego nie zdał egzaminu w starciach ze słabszymi rywalami? Otóż dlatego, że z nimi trzeba jednak chwilami pograć w piłkę.

A to wychodziło słabo już w meczu ze Szkocją, trzy dni po wiktorii nad Niemcami. Wtedy wszyscy jeszcze byli oślepieni historycznym zwycięstwem i mało kto odważył  się poddawać w wątpliwość pomysły selekcjonera. Następnie przyszła gładka wygrana z Gruzją (w innym ustawienieniu taktycznym – z ofensywnym środkowym pomocnikiem Sebastianem Milą w pierwszym składzie) i dopiero strata punktów w Dublinie otwiera dyskusję na nowo.

W meczu z Irlandią środkowi pomocnicy reprezentacji Polski – zawodnicy o wyjątkowo defensywnych charakterystykach – wykonali 48 prób podań (według statystyk UEFA.com). Grzegorz Krychowiak podawał 34 razy (27 celnych zagrań), a Tomasz Jodłowiec 14 (13). To zatrważająco słaby wynik.

Oczywiście porównywanie naszych zawodników do Andresa Iniesty wielkiego sensu nie ma, ale Hiszpan w niedawnym meczu Ligi Mistrzów z Manchesterem City miał 98 podań (z blisko 94 procentową skutecznością).

Reklama
Reklama

Podobne statystyki zanotowali obaj nasi defensywni pomocnicy w spotkaniu z Niemcami: Krychowiak 29 podań (26 celnych), Jodłowiec 24 (16). Z mistrzami świata jednak faktycznie trzeba się było koncentrować na obronie i niszczeniu tego, co próbowali zbudować. 
Nic nie tłumaczy jednak takiego podejścia w spotkaniu z Irlandią. Tymczasem zawodnicy Nawałki nie stworzyli w Dublinie ani jednej groźnej sytuacji. Gol dla reprezentacji Polski nie padł po akcji zespołowej, ale po tym, jak dwóch skrzydłowych – Maciej Rybus i Sławomir Peszko – zaatakowało rywala przed jego polem karnym. Zabrali mu piłkę i Peszko z ostrego kąta wpakował ją do siatki.

Stare koszmary

Liczba strzałów Lewandowskiego? Jeden – niecelny, w czwartej minucie doliczonego czasu gry. Liczba strzałów Arkadiusza Milika czyli drugiego z napastników, których powinni obsługiwać pomocnicy? Zero. Liczba strzałów celnych całej reprezentacji? Dwa. Pierwszy to gol Peszki w 26. minucie, drugi to uderzenie Sebastiana Mili 120 sekund po wyrównaniu przez Irlandczyków.

- Wróciły stare koszmary – mówi Andrzej Iwan. – Nie było w ogóle gry środkiem pola. Tomek Jodłowiec miał słaby dzień. Robert Lewandowski był całkowicie odcięty od podań i jednego z najlepszych napastników Europy możemy po tym meczu oceniać wyłącznie na podstawie tego jak harował w defensywie. Bo z przodu nie zrobił nic. Irlandczycy rzucili się w drugiej połowie na nas wszystkimi siłami, to powinno być wodą na nasz młyn. Powinniśmy byli w tym meczu wyprowadzić sześć-siedem kontrataków. Nie wyprowadziliśmy żadnego.

Problem w tym, że selekcjoner nie za bardzo ma spośród kogo wybierać, jeśli chodzi o kreatywnych zawodników w środku pola. Mateusz Klich, nawet mimo zmiany zimą klubu, wciąż w Kaiserslautern gra zbyt mało. Piotr Zieliński też nie jest dostrzegany we włoskim Empoli, Eugen Polanski - zdecydowanie bardziej kreatywny od Jodłowca - gniewa się na Nawałkę. Z kolei Nawałka nie przepada za Ludovikiem Obraniakiem, który zimą przeszedł do Turcji i wiedzie mu się nieźle. Inna sprawa, że Francuz z polskim paszportem nigdy w kadrze – poza pierwszymi meczami – nie grał dobrze. Podobnie jak Adrian Mierzejewski powoływany przez wszystkich selekcjonerów.

- Brakowało Jakuba Błaszczykowskiego – mówi Żewłakow. – To najbardziej kreatywny z naszych zawodników. Jeśli jednak nie był powołany, to może wcześniej na boisku powinien pojawić się Sebastian Mila – zastanawia się były reprezentant Polski. 
- Nawałka musi szukać. Z Irlandią u siebie i na wyjeździe ze Szkocją będziemy musieli wziąć sprawy we własne ręce, grać. Za podwójną gardą można schować się tylko raz: w rewanżu z Niemcami. Z Gruzją zagraliśmy z wysuniętym do przedu Lewandowskim, Milikiem na skrzydle i Milą jako ofensywnym pomocnikiem. Liczyłem na to, że chociaż przez chwilę w Dublinie też tak zagramy. Czekam wciąż na powrót Piotra Zielińskiego do reprezentacji – mówi Iwan.

Następny mecz drużynaNawałki gra u siebie z Gruzją, 13 czerwca. Selekcjoner musi do tego czasu opracować plan jak zwiększyć kreatywność swojego zespołu. W drugiej połowie w Dublinie nasi piłkarze wymienili zaledwie 23 podania na połowie przeciwnika. To wynik poniżej przyzwoitości.

Piłka nożna
FIFA The Best. Ewa Pajor, Robert Lewandowski i Wojciech Szczęsny bez nagród
Piłka nożna
Zinedine Zidane bliżej powrotu na trenerską ławkę. Jest ustne porozumienie
Piłka nożna
Przy Łazienkowskiej czekają na zbawcę. Legia kończy rok na dnie, niechlubny rekord pobity
Piłka nożna
Kacper Potulski. Strzelił gola Bayernowi, może wkrótce sprawdzi go Jan Urban
Piłka nożna
Czego Lech, Raków i Jagiellonia potrzebują do awansu w Lidze Konferencji?
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama