Na ekranie w dusznej sali hotelowej wyświetlił się kolejny slajd, tym razem z napisem: „Pokazać ubrania". Kazimierz Greń przeczytał te didaskalia, a następnie zakrzyknął: – Panie Janku, torba!
Wyjął spodnie, po czym triumfalnie pokazując je w stronę kamer, krzyknął: – Byłem ubrany na czarno! A nie, jak twierdzą świadkowie Weszło.com i „Przeglądu Sportowego", na granatowo. Proszę mi powiedzieć, czy te spodnie są granatowe? Jeśli tak, to współczuję daltonizmu – mówił, odkładając spodnie do torby i wyjmując z niej sweter. – Proszę, a czy ten sweter jest granatowy? Jeśli tak, to życzę dobrego okulisty.
Kazimierz Greń oraz towarzysząca mu w Dublinie Nina Błasiak zostali zatrzymani w dniu meczu z Irlandią przez policję. Grenia oskarżono o handel biletami, noc spędził w komisariacie, meczu nie obejrzał, a sprawa pewnie nie wyszłaby na jaw, gdyby aferą nie zajął się miejscowy dziennik „Irish Examiner".
W Polsce szczególnie ochoczo sprawę podchwyciły „Przegląd Sportowy" i portal Weszło.com, przychylne wobec obecnego prezesa PZPN Zbigniewa Bońka.
Greń od lat jest szczególną postacią polskiej piłki (w 2009 roku zwołał konferencję prasową, podczas której się popłakał i groził, że popełni samobójstwo). Ale bez jego przychylności i układów w terenie prezesem PZPN nie zostałby Grzegorz Lato. Bońka początkowo Greń też wspierał, dopóki nie został odstawiony na bocznicę. Teraz szef Podkarpackiego Związku Piłki Nożnej jest (a raczej już był) twarzą antybońkowej opozycji.
Konferencja Grenia, pomimo swej komiczności, nie była całkowicie pozbawiona sensu. Podkarpacki baron zasiał nieco wątpliwości, sęk jednak w tym, że wszystko podlał tak absurdalnym sosem, że momentami można było odnieść wrażenie, że dziennikarze zostali zaproszeni na happening.
Gdy Greń skończył prawie godzinne wystąpienie, nieudolnie czytane ze slajdów, połączone z atakiem na Bońka, któremu słusznie, aczkolwiek całkowicie bez związku ze sprawą, zarzucił nieetyczne reklamowanie firm bukmacherskich, rzucił się do wyjścia, taranując dziennikarzy. Nie odpowiedział na żadne pytania, wsiadł po prostu do windy.
Wciąż nie wiemy, czy – jak twierdzi „PS" – przyznał się do winy na sali rozpraw w Irlandii. Greń mówi, że jedyny dokument w jego sprawie to uniewinnienie. Tymczasem „PS" pisze, że irlandzki sąd odstąpił od pociągnięcia Grenia do odpowiedzialności ze względu na niską szkodliwość czynu oraz dlatego, że zarówno on sam, jak i jego towarzyszka przyznali się do winy.