"Gdy miasto zatrzymuje się dla soccera" - tak brzmiał tytuł zapowiedzi tego spotkania w "New York Times". Najpierw było wyjaśnienie, czym są derby, a w dalszej części artykułu różne gwiazdy sportu opowiadały, czym tak naprawdę jest derbowa atmosfera, której w MLS jeszcze nie poznano. Claudio Reyna, dyrektor New York City FC, niegdyś zawodnik Rangers FC, wspominał rywalizację z Celtikiem i specyfikę Old Firm Derby. Tenisista Feliciano Lopez, kibic Realu, tłumaczył, czym dla jego klubu jest batalia z Atletico.
Napięcie przed pierwszymi w historii derbami Nowego Jorku budowano w iście amerykańskim stylu. Ale chyba mimo starań dziennikarzy i specjalistów od PR, mało kto wierzył, że ulice największego miasta w USA zamrą na kilka godzin z powodu soccera, który co prawda przeżywa właśnie swoje pięć minut, ale dla amerykańskiego kibica nadal jest grą dosyć egzotyczną. A jednak się udało.
Rywalizacja zaczęła się już pod stadionem Red Bull Arena. Grupy kibiców z pomalowanymi twarzami śpiewały, odpalały race, machały flagami, nie szczędziły złośliwości rywalom. Na trybunach sympatycy Red Bulls rozwinęli flagę z krasnoludkiem Gapciem z "Królewny Śnieżki" ubranym w barwy przeciwnika i podpisem "20 lat spóźnienia". Ale najciekawsze i tak dopiero miało się wydarzyć.
Gospodarze wyszli na prowadzenie już w czwartej minucie po bramce Bradleya Wrighta-Phillipsa. Gol dodał im skrzydeł, dzięki temu rządzili i dzielili na boisku. Wydawało się, że spotkanie będzie jednostronne i nic szczególnego już się nie zdarzy. Ale wtedy uratować widowisko postanowił Matt Miazga. Zawodnik, którego bacznie obserwuje Adam Nawałka i który wkrótce ma stać się opoką polskiej reprezentacji, w 36. minucie dostał drugą żółtą kartkę. Red Bulls grali w dziesięciu, a City zwęszyli swoją szansę. Zaczęła się wymiana ciosów. Na Red Bulls strata jednego piłkarza nie zrobiła wrażenia. W 52. minucie Bradley Wright-Phillips strzelił drugą bramkę. Na tablicy widniał wynik 2:0, a ponad 25 tysięcy kibiców gospodarzy zaczęło świętowanie.
Ale City nie stracili rezonu. Wiedzieli, że mają przewagę i musieli ją wykorzystać. Ale nie dawał rady David Villa, nie dawał Mix Diskerud, więc sprawy w swoje ręce wziął rezerwowy Patrick Mullins i w 76. minucie dał kibicom City nadzieję na choćby remis. Zacięta walka trwała do ostatniego gwizdka, ale gościom nie udało się już zmienić wyniku. Red Bulls zwycięzcami pierwszych derbów Nowego Jorku.