Cztery mecze Igi w Melbourne dały panu satysfakcję?
Iga zrobiła kolejny krok do przodu, coraz lepiej wie, o co chodzi w grze w WTA Tour, w sensie psychicznym i sportowym. Jak sama kiedyś powiedziała – gra na tym poziomie bardzo jej się podoba i nie chce się cofnąć.
Tylko ostatniego spotkania odrobinę żal?
Gdyby przed turniejem ktoś mnie spytał, czy biorę czwartą rundę w ciemno, tobym oczywiście odpowiedział, że biorę. Wiedziałem, że po długiej przerwie w grze może być różnie. Mogła się w pierwszym meczu zablokować, mogła nie dać sobie rady z Węgierką Babos, bardziej deblistką niż singlistką, ale doświadczoną tenisistką. Ale wszystko ładnie się rozwijało, dopiero w trzecim secie ostatniego meczu z Kontaveit , gdy było 1:5, po raz pierwszy zwątpiłem, ale potem było wyrównanie i wiara nagle wróciła. Dlatego może być odrobina żalu.
Iga w Melbourne zaprzeczyła opinii, że przed ważnymi turniejami konieczna jest startowa rozgrzewka...